O tym, że mówienie prawdy nie jest mową nienawiści, o prawach katolików do obecności w debacie publicznej i o związkach partnerskich. Rozmowa z ks. dr. hab. Piotrem Kieniewiczem .
Dlaczego Kościół jest przeciwny związkom partnerskim?
– Nauczanie moralne Kościoła na temat małżeństw jest dziedzictwem, które otrzymaliśmy w Objawieniu. W Nowym Testamencie Chrystus jednoznacznie pokazuje, jaki jest plan Boży w odniesieniu do człowieka stworzonego jako mężczyzna i kobieta. Naucza, że chodzi o bardzo szczególną relację, która jest w pełni ludzka, wierna, płodna i wyłączna. Te kryteria spełnia tylko małżeństwo. Tymczasem związek partnerski z założenia ma być nietrwały, nie musi być też płodny.
To jest argumentacja religijna. Dlaczego niewierzący mają ją uwzględniać?
– Mamy tu odwołanie się do Biblii, ale także odniesienie do porządku natury, która ma wymiar uniwersalny.
Niektórzy odrzucają i prawo naturalne.
– Kościół przekazuje swoje nauczanie, ale nie zmusza nikogo – bo niby jak to miałby uczynić – do stworzenia takiego czy innego porządku prawnego.
Jak to, przecież opowiada się przeciw prawnemu uznaniu związków partnerskich?
– Tak, ale to jest próba wpłynięcia na kształt regulacji prawnych, podejmowana na takiej samej zasadzie, jak robią to środowiska liberalno-lewicowe, które dążą do stworzenia prawa opartego na wyznawanych przez nich zasadach. Kościół wskazuje pewne wartości, gdyż uważa, że są dobre dla człowieka. Taką wartością jest np. małżeństwo.
Czyli w debacie publicznej są uprawnione zarówno argumenty religijne, jak i wywodzące się np. z ideologii lewicowej czy liberalnej?
– Jednym z głównych haseł ideologów lewicowo-liberalnych jest tolerancja. Jeśli więc ktoś domaga się tolerancji dla siebie, musi zgodzić się na to, że będzie tolerancyjny dla innych. Dlatego wszyscy członkowie debaty publicznej mają takie same prawa. Osobną kwestią jest, co rozumiemy przez słowo „tolerancja”.
Zwolennicy związków partnerskich argumentują, że ich sformalizowanie zwiększy trwałość takiej relacji.
– Mam tu poważne wątpliwości. Promocja antykoncepcji miała zmniejszyć liczbę aborcji, tymczasem w rzeczywistości jest wprost przeciwnie. Według mnie, dążenie do wprowadzenia związków partnerskich ma z jednej strony podłoże ekonomiczne, np. wspólne opodatkowanie czy dziedziczenie po sobie, a z drugiej chodzi o podważenie jednoznacznego nauczania Kościoła na temat małżeństwa. Jaki jest stosunek Kościoła do związków osób tej samej płci? – Biblia jednoznacznie stwierdza, że mężczyźni współżyjący ze sobą nie odziedziczą królestwa Bożego oraz że takie praktyki są obrzydliwością w oczach Bożych.
Homoseksualizm jest grzechem?
– Grzechem jest akt seksualny osób tej samej płci, czy szerzej – współżycie osób nie będących małżeństwem. Natomiast sam homoseksualizm nie jest grzechem, tylko pewną skłonnością, z którą człowiek musi się zmierzyć.
Czy związki homoseksualne są jałowe, jak stwierdziła prof. Pawłowicz?
– Od strony biologicznej związki jednopłciowe nie są w stanie być płodne i w tym sensie nie spełniają podstawowej funkcji małżeństwa, jaką jest zrodzenie i wychowanie potomstwa.
Co Ksiądz sądzi o regulacji, która nie wprowadzi instytucji związków partnerskich, ale zbierze w jedną ustawę prawa określające relacje między ludźmi pozostającymi w związkach nieformalnych?
– Na pewno nie należy wprowadzać rozwiązań, które spowodują, że związki nieformalne miałyby ten sam status co małżeństwo. Nie widzę też sensu tworzenia ustawy o związkach heteroseksualnych, skoro mogą one zawrzeć małżeństwo cywilne. Ponadto, na podstawie obowiązujących przepisów, osoby pozostające w związku nieformalnym mogą określić prawa i obowiązki względem siebie. Natomiast jeśli kodyfikacja obecnie istniejących przepisów w tym zakresie nie zmieni stanu prawnego, lecz być może pozwoli zorientować się, jaki on jest, możliwe będzie uporządkowanie pewnych niekonsekwencji, i wówczas będzie można się nad tym zastanowić. Chciałbym podkreślić, że Kościół nie jest od tego, aby akceptować lub odrzucać decyzję parlamentu, ale ma prawo wypowiadać swoją opinię na temat jej moralnego wymiaru i wpływu na życie obywateli i społeczeństwa. Kościół nie mówi, co ludzie muszą zrobić, ale wskazuje, co jest dobre, a co nie, pozostawiając wybór człowiekowi.