Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Koniec z tym szaleństwem

Surogacja bohatersko walczy z problemami nieznanymi w normalnym rodzicielstwie.

„Matka jest zawsze pewna”. Czy rzeczywiście? W przypadku irlandzkiego dziecka, które urodziła surogatka, pewien jest jedynie ojciec, którego nasienie zapłodniło komórkę jajową jego żony, wszczepioną jej siostrze. Cała trójka dorosłych chciała, by to matka genetyczna została wpisana do aktu urodzenia dziecka jako matka. Urzędnicy się na to nie zgadzali, jednak irlandzki sąd ustalił, że będzie tak, jak chcieli.

Wyrok ten może okazać się problematyczny dla tych kobiet, które urodziły dzieci poczęte metodą in vitro w wyniku zapłodnienia komórki jajowej pochodzącej od dawczyni. Teoretycznie dawczyni jest anonimowa, ale jeśli dowie się, jaka kobieta urodziła jej genetyczne dziecko, będzie mogła domagać się prawa do opieki czy kontaktu. Tym bardziej, jeśli irlandzki sąd przyjmie wykładnię niemieckiego sądu, który uznał, że dziecko ma prawo poznać dane swojego biologicznego ojca-dawcy nasienia. A skoro ojca, to przecież i matkę.

Jeśli to matka genetyczna sprawuje pieczę nad dzieckiem, to czy może zmusić surogatkę np. do aborcji? W USA pewna kobieta miała urodzić potomstwo pewnemu małżeństwu. Gdy okazało się, że nienarodzony dzidziuś ma wady genetyczne, rodzice (?) chcieli przekonać ciężarną do zabicia go. Ta jednak odmówiła – z powodów religijnych (które nie przeszkadzały jej jednak zostać surogatką). Nie popełni aborcji i kropka, nie przyjmie też za nią żadnych pieniędzy. No tak, ale powołując się na irlandzki wyrok, Amerykanka, która urodzić by nie mogła, mogłaby argumentować, że „prawo do aborcji” to nie tyle prawo do przerwania ciąży, co do zabicia płodu. Skoro można przeprowadzić aborcję na dziecku, które urodzone mogłoby przeżyć, to do momentu porodu jest ono własnością matki, która może je donosić, ale również poćwiartować i wyrzucić na śmietnik. Co z tego, że znajduje się w cudzym brzuchu.

Czytając kolejne informacje na temat prawnych łamańców dotyczących surogacji, sztucznego zapłodnienia, zmiany płci, badań prenatalnych i preimplantacyjnych etc. łapię się za głowę. Mamy do czynienia z szaleństwem, które abstrakcyjnemu „prawu do szczęścia” podporządkowuje wszystko i wszystkich. Dziecko nie jest tu podmiotem, a przedmiotem, który rodzice, zapewne kierowani szczerą chęcią posiadania potomstwa, chcą po prostu mieć. Nie kochać bezwarunkowo, ale mieć, bez względu na konsekwencje. Tak naprawdę tych problemów by nie było, gdyby ludzie do swej płodności podchodzili naturalnie; z nadzieją i radością, ale i nie podporządkowywali jej całego świata, gdy są z nią problemy. Parafrazując Kisiela, surogacja bohatersko walczy z problemami nieznanymi w normalnym rodzicielstwie. Dlatego warto powiedzieć: koniec z surogacją, z dawstwem komórek płciowych, koniec z tym szaleństwem.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy