Nowy numer 13/2024 Archiwum

Zapałki na nocne wyjce

Oczy na zapałkach. Królestwo za odrobinę snu. Koszmar, który nie śnił się bezdzietnym… Drodzy rodzice niemowląt: i to kiedyś mija.

Na zdjęciu dwumiesięczny Julek. Ryczy. Ryczy. Ryczy… Dlaczego? Do dziś nie wiem. O takim ryku przesłodkie pisma dla przyszłych mamuś milczą. Lub też piszą oględnie, delikatnie, nieco tak teoretycznie. Chyba żeby nie przestraszyć. Poza tym nikt nie ma aż takich umiejętności redaktorsko- -literackich, by odpowiednie dać rykowi słowo. Godzina 20. Początek cowieczornego koszmaru. Najpierw rytualna kąpiel. Wszystko jak w mądrych książkach napisali i jak nauczyli na szkołach rodzenia czy innych przybytkach niemowlęcej mądrości. Dziecię radosne nawet, chlapie na całą łazienkę i guga. Potem kremowanie, ubieranie, karmienie. I usypianie. Swoją drogą – mocno dwuznacznie się owa czynność nazywa. Teoretycznie dziecię powinno odlecieć, czytaj: zasnąć. W praktyce odlatuje na minut 15. Tak, żeby rodzic miał czas na sam na sam w toalecie. I ryk! Długi, przeciągły, rozkazujący. Że co? Sucho masz? Kolkę masz? Co masz? Ręce taty lub mamy. Teraz jest fajnie. Można nawet drzemnąć. Znów piętnaście minut ciszy. Potem (znów) ryk. Przeplatanka niemowlęco-rodzicielskiej nocy. Coś koło północy następują dwie godziny względnego snu również dla rodziców. A co, dziecko ma gest. Potem powrót do wrzeszczącej rzeczywistości. Bo tym razem, coś koło drugiej, dziecię i mokro ma, i głodne, i wściekłe z obu powyższych powodów. Pozytyw: przynajmniej ryczy nie bez przyczyny… Godzina piąta. Niemowlęce oczy, wesoło: Mamusiu! Wyspałem się! Gdyby komuś z Państwa przyszło do głowy wysyłać mi dobre rady na przesypianie nocy przez niemowlę, informuję, że ja już nie w temacie. Swoje (razy cztery) przeszłam. I w dwóch przypadkach nie pomagało nic: ani spanie razem, ani diety, ani rytuały wieczorne, ani karmienie piersią, ani mądre książki. No nic. Tylko zapałki na nocne wyjce pomagały. Wkładane potem, w dzień, między rodzicielskie źrenice. Bo jakoś funkcjonować trzeba. Tym młodym rodzicom, którzy właśnie etap ryków przechodzą, a są coraz mocniej sfrustrowani czy też mają już bezsenną depresję, oznajmiam: to mija! A mój Julek, najgłośniej wyjące niemowlę stulecia, non stop ryczący i nieśpiący do drugiego roku życia, dziś jest 9-letnim, twardym facetem. Który nie zapłacze nawet wtedy, gdy dostanie od kolegi w nos (może szkoda…). Zatem: głowa do góry, (tona) zapałek w dłoń. Za lat kilka będziecie przeglądać fotki waszych Julków, Bartków, Natalek i innych wyjców. Bez zapałek, ale z chusteczką…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej