Nowy numer 18/2024 Archiwum

A jednak o. Rydzyk górą

Sukces Radia Maryja wskazuje, że jest poziom manipulacji, którego media bezkarnie przekraczać nie mogą.

– Radio Maryja jest recesywne. Bazuje na słuchaczach w starszym wieku, a nowych nie będzie przybywać – usłyszałem kiedyś opinię eksperta od mediów. To było osiem lat temu. W tym czasie Radio Maryja utrzymało się bez problemu, a dziś kolejne sondaże pokazują gwałtowny wzrost liczby słuchaczy – z 2 proc. w ubiegłym roku do 2,9 proc. w tym roku (dotyczy okresu wrzesień-listopad). Dotyczy to również ludzi młodych, i to z wielkich miast (przeczytaj informację Radio Maryja coraz popularniejsze).

Tak duży skok popularności Radia Maryja, w sytuacji gdy (zwłaszcza po pacyfikacji „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”) media „głównego nurtu” równają do szeregu klakierów coraz bardziej aroganckiej władzy, jest bardzo znamienny. Widać z tego, że jest pewien poziom manipulacji, którego media bezkarnie przekraczać nie mogą. I widać, że przekroczyły. Ludzie po prostu nie trawią jednostajnej diety. Tego nie można znieść, gdy dzień w dzień dostaje się Platformę z Tuskiem na słodko w zalewie zachwytu. A na deser – również nieustannie i do znudzenia – grillowanego na węgiel Kaczora. Skoro tylko takie dania idą praktycznie we wszystkich oficjalnych knajpach, to i nie dziwota, że ludzie nie wyrabiają i sięgają tam, gdzie będzie coś innego. Idą tam, gdzie wiadomo, że informacje nie są przepuszczone przez filtr politycznej poprawności, i gdzie dziennikarze nie ulegają naciskom władzy politycznej. A skąd wiadomo, że nie ulegają? Bo gdyby ulegali, nie słyszelibyśmy o nich tyle złego – proste. Gdyby ulegali, o. Rydzyk z wroga ludu stałby się takim ulubieńcem salonów jak obecnie Lech Wałęsa.

O niezależności mediów o. Rydzyka świadczą nie tylko wielotysięczne marsze w obronie TV Trwam, ale jeszcze bardziej to, że one tak długo były nieskuteczne. Gdyby Radio Maryja pasowało władzy, wystarczyłby protest na piśmie w jednym egzemplarzu, a już TV Trwam z pocałowaniem ręki dostałaby miejsce na multipleksie.

Z polskimi mediami stało się w ostatnich latach coś bardzo złego. „Czwarta władza” nie jest już władzą – jest sługą i stróżem interesów jedynie słusznego salonu. Tak jak parlamentarzyści nie zależą już od wyborców, lecz od tych, co przydzielają miejsca na listach, tak „wiodące media” nie patrzą już na palce władzy. Patrzą na nią przez palce, gotowe rzucić się do gardła każdemu, kto władzę krytykuje. „Mowę nienawiści” widzą w logicznych wywodach krytyków władzy, a nie dostrzegają jej w najbardziej chamskich słowach i zachowaniach jej popleczników. Od pierwszego dnia znają „prawdę” o katastrofie smoleńskiej i kpią z każdej próby jej podważenia. Nie robi na nich wrażenia nawet skandal z niewłaściwymi pochówkami. I tak dalej.

W tej sytuacji zrozumiały jest zwrot ku mediom alternatywnym, spośród których ważne miejsce zajmuje grupa mediów związana z Radiem Maryja (choć to z pewnością niejedyny powód sukcesu tej rozgłośni). Zrozumiały i pocieszający. Bo to oznacza, że społeczeństwo nie zatraciło instynktu samozachowawczego i każdego kitu nie da sobie wcisnąć.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka