Nowy numer 17/2024 Archiwum

Antifa: bandyci wzywają do eksterminacji

Antifa Polska nawołuje do fizycznej likwidacji skrajnej prawicy i propagandy ideologicznej. Skrajna bojówka lewicowa, która wspiera "Porozumienie 11 listopada", na swoich stronach internetowych wzywa do eksterminacji tych, co na lewacką wizję świata się nie zgadzają. A przy okazji dolepia im łatkę faszystów.

Na wstępie zaznaczam: nie jestem zagorzałym fanem Młodzieży Wszechpolskiej, ani - tym bardziej - ONRu. I nie uciekam na drugą stronę ulicy, kiedy widzę geja. Nie jestem więc homofobem. Piszę ten tekst dlatego, że wymaga tego zwykła przyzwoitość. W ostatnich dniach stacje telewizyjne i główne media bombardowały nas informacjami o zamieszkach na Marszu Niepodległości i o tym jak niebezpieczna dla Polski jest prawica. Na podparcie swoich tez serwowano zdjęcia grupy chuliganów (prowokatorów?), którzy doprowadzili w czasie demonstracji do starcia z policją. Próbowano wmówić widzom, że taki jest pełny obraz marszu. Tymczasem z relacji naszej redakcyjnej koleżanki, Agaty Puścikowskiej, która w Marszu Niepodległości uczestniczyła, wiemy, że rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Niestety w większości mediów mogliśmy zobaczyć "tych złych" z prawicy i "tych dobrych" z lewicowego "Porozumienia 11 listopada", które to zorganizowało kontrmanifestację pod hasłami antyfaszystowskimi. Im więcej jednak czasu upływa od wspomnianych wydarzeń, tym większe rodzą się we mnie wątpliwości, kto tak naprawdę rozpoczął zadymy w Warszawie.

O tym, że "faszysta" to doskonała obelga, aby kogoś zdyskredytować, pisał już w jednym z felietonów Franciszek Kucharczak ("Ty faszysto"). Środowiska lewackie uwielbiają walczyć mieczykiem antyfaszyzmu i wbijać w serca społecznej świadomości kłamliwe oskarżenia, że między prawicą, a faszyzmem nie ma większych różnic. A każdy kto sprzeciwia się liberalizacji obyczajów, daje veto wobec aborcji, eutanazji, in vitro czy legalizacji związków homoseksualnych to faszysta, bardziej lub mniej ukryty. W całej tej propagandowej nagonce jest tyle samo prawdy, co w stwierdzeniu, że jeśli ktoś nie wierzy, to musi być komunistą. Bujdy na resorach. Jednak lewicowa propaganda jest w swoich działaniach skuteczna, co pokazały relacje medialne z Marszu Niepodległości. Wszędzie tylko dym, race, kominiarki. A gdzie zdjęcia rodzin z dziećmi, uśmiechniętych młodych ludzi z biało-czerwonymi flagami? Takich przecież była zdecydowana większość.

Jak wygląda rzeczywistość tzw. środowisk antyfaszystowskich? Dla przykładu weźmy stronę internetową organizacji Antifa Polska. Organizacja wspiera "Porozumienie 11 listopada". Na głównej stronie zapraszała na "antyfaszystowską" demonstrację. Jej uczestnicy nie mają struktur formalnych. Łączy ich jeden cel: eksterminacja prawicy. Nie, to nie jest przejęzyczenie, ani publicystyczne wzmocnienie przekazu. Antifa nie tylko nie potępia fizycznej likwidacji tych, co na "tęczowy świat" się nie zgadzają, ale wręcz zachęca do takich działań. Na stronie, pod zakładką "Koncepcja walki", możemy przeczytać manifest, który wyznacza główne ramy działań:

- Sprzeciw wobec dyskryminacji rasowej, płciowej czy seksualnej – walcząc z grupami reprezentującymi wszystkie te cechy, tego typu postawy również muszą być konfrontowane.
- Konfrontacja fizyczna i ideologiczna – oznacza to walkę na dwóch płaszczyznach. Faszyści nigdy nie mogą przejąć kontroli nad ulicami, dlatego fizyczna konfrontacja z nimi jest nieunikniona, natomiast błędem jest skupianie się tylko na tego typu walce, zapominając o działaniu ideologicznym.

Celem ataków mają być nie tylko grupy rasistowskie, ale także wszelkiego rodzaju prawicowe szumowiny o poglądach homofobicznych. Jak podaje administrator strony: wszyscy oni są wrogami, wszyscy oni są celem. Dalej wprost zachęca do bandytyzmu: Bojowy antyfaszyzm to nie zabawa. Wiele z naszych działań przekracza granice legalności i trzeba się liczyć z konsekwencjami prawnymi. Każda osoba biorąca udział w akcjach musi wiedzieć, że gwarantowana jest jej bezwarunkowa solidarność i pomoc w przypadku problemów z prawem.

Antyfaszyści przedstawiają się w następujący sposób: KIM JESTEŚMY? Grupą radykalnych antyfaszystów mających na celu fizyczne i ideologiczne wyeliminowanie skrajnej prawicy jako siły politycznej. [...] Nie ma u nas hierarchii ani szefów. Nasze działania poza fizyczną konfrontacją, to także organizowanie koncertów, benefitów, wspieranie więźniów, działalność wydawnicza, szeroko rozumiana edukacja i propaganda, organizowanie integrujących środowisko imprez, etc.

Ludzie, którzy rzekomo walczą o wolność i szacunek do odmiennych poglądów, robią to w sposób, którego nie powstydziliby się Czerwone Brygady. Działają poza prawem, wzywają do agresji, szerzą nienawiść. Nawołują do kompromitowania i niszczenia osób, z którymi im nie po drodze. Często zupełnie nie związanych z tematem lub całkowicie apolitycznych. Tak się stało w styczniu tego roku, gdy Antifa Polska umieściła w internecie nazwiska oraz adresy 450 osób, którym przypisała faszystowskie poglądy i zachęcała do agresywnych działań w nie wymierzonych. Znamienne, że operacja nosiła kryptonim "Blitzkrieg". Zdaniem administratorów Antify nikt nie wziął się tam z przypadku. Jednak, dzięki działaniom dziennikarzy "Rzeczpospolitej", okazało się, że aby znaleźć się na liście, wystarczyło być np. klientem internetowych sklepów z odzieżą marek, które są popularne wśród kibiców. Sprawą zajęła się prokuratura i Rzecznik Praw Obywatelskich. Niestety - zdaniem Roberta Winnickiego, szefa Młodzieży Wszechpolskiej - takie sprawy zwykle są umarzane i ani policja, ani prokuratura nie są zainteresowane likwidacją lewicowych bojówek.

Niestety, nie jest łatwo skontaktować się z przedstawicielami Antify. Na stronie jest podany formularz kontaktowy, jednak sposób kontaktu nie grozi w żaden sposób ujawnieniem tożsamości bandytów. A tymczasem państwo i media lewackimi bojówkami zdają się nie przejmować. Lepiej pokazać Polakom i światu biało czarny obraz, w którym prawica biega po Warszawie z wytatuowanymi swastykami, a lewica pokojowo i z uśmiechem na twarzy broni zwykłych obywateli przed tymi pierwszymi. I trudno nie odnieść wrażenia, że tak naprawdę zarówno media jak i władza za nic mają realne zagrożenia. Wolą wciskać ludziom propagandową papkę. A szkoda, bo wspomniana organizacja nie działa tylko na szkodę prawicy. Prędzej czy później obróci się również przeciw obecnej władzy.

A pytanie, kto rozpoczął burdy na niedzielnym marszu wciąż pozostaje otwarte.

 

 

 

 

 

 

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera