Różaniec. Bartolo Longo – kiedyś satanista, dziś błogosławiony – krzewił tę modlitwę obok starożytnych ruin, w cieniu Wezuwiusza. We Wrocławiu rozkwita ona u stóp innego szczytu – góry Karmel. W karmelitańskiej parafii pw. Opieki św. Józefa przybiera kształt Nowenny Pompejańskiej i róż – tradycyjnych i nie tylko.
Rodzice w akcji
W parafii pw. Opieki św. Józefa sporo osób włączyło się w modlitwę różańcową na długo przez poznaniem pompejańskiego przesłania. Oprócz tradycyjnego Żywego Różańca, którego członkowie spotykają się w pierwsze soboty miesiąca na Mszy św. o 11.30, działają tu od zeszłego roku róże różańcowe rodziców. – Ojcowie i mamy zastanawiają się często, jak pomóc swoim dzieciom. Dobrym pomysłem jest właśnie dar duchowy, modlitwa – mówi o. Szczepan Maciaszek OCD, proboszcz karmelitańskiej parafii i opiekun róż. – Jest to forma duchowego towarzyszenia dzieciom, nie tylko małym, ale i całkiem dużym, także tym pogubionym, mającym trudności. Rodzice zobowiązują się do codziennej dziesiątki Różańca za dzieci swoje i innych członków swojej róży. Każde dziecko jest więc otoczone intensywną modlitwą. Członkowie nie są zobowiązani do regularnych, częstych spotkań. Spotykają się od czasu do czasu, np. 12 września, w święto Imienia Maryi, czy 8 grudnia. Tradycyjnie co miesiąc proboszcz kieruje do „różańcowych rodziców” specjalny list, obecnie umieszczany w parafialnym piśmie. – W ciągu roku powstało 6 róż, każda licząca oczywiście po 20 osób – to naprawdę duża grupa ludzi – mówi pani Anna, która przyjmuje zapisy nowych członków. – Czasem do róży włącza się jeden rodzic, czasem dwoje do dwóch różnych, a czasem razem „obejmują” jedną tajemnicę różańcową. Pamiętam piękną Mszę św. z okazji Dnia Dziecka, na której zgromadzili się rodzice i ich „omadlane” pociechy. Dzieci – i małe skarby, i „stare konie” – mogły tego dnia otrzymać specjalne błogosławieństwo.
Odtwarzacz, radio, kieszeń
A jeśli dla kogoś Różaniec jest monotonny, nużący? – Kluczową sprawą jest rozważanie tajemnic różańcowych, wydarzeń z życia Jezusa i Maryi. Słyszałam często radę, by się pomodlić: „Maryjo, weź mnie za rękę i stań tam ze mną, zaprowadź mnie w tę tajemnicę”. One splatają się z naszym życiem. Czasem człowiek myśli: przecież to moja historia... Mnie osobiście pomagają tzw. dopowiedzenia, dodawane w „Zdrowaś Maryjo” po imieniu Jezusa, np. „Jezus, który przemienił wodę w wino” – dodaje A. Kaczmarek. I wyjaśnia, że ostatecznie wszystko opiera się na wierności, wytrwałości. – Jeśli ktoś chce, znajdzie czas na modlitwę... Można zrezygnować z jakiegoś serialu, wstać trochę wcześniej. Nie jest tak, że musimy koniecznie mieć na Różaniec specjalnie wydzielony czas, odmawiać go w kościele na klęczkach. Kiedy odmawiałam nowennę, nagrałam sobie rozważania i korzystając z tego nagrania modliłam się przy wykonywaniu różnych domowych zajęć, nie musząc już wtedy odliczać kolejnych „Zdrowaś Maryjo”. Ludzie modlą się w tramwaju, w aucie (tu też pomocne są nagrania), spacerując z małym dzieckiem śpiącym w wózku, włączając się w Różaniec prowadzony np. na antenie Radia Maryja. Zakładają różańce na rękę, wsuwają w kieszenie. Pomysłów jest wiele. Koleżanka modli się zawsze, idąc piechotą do pracy. Gdy kiedyś chciała pozdrowić spotkanego po drodze księdza, z rozpędu wykrzyknęła: „Zdrowaś Maryjo!”. Ucieszył się, domyślił się, że odmawia Różaniec. Pani Ania podkreśla, że nie można odkładać modlitwy na później, ale wykorzystywać zdarzające się tu i tam wolne chwilki. Choć zna i takich, którzy – choć są już na emeryturze i mają więcej czasu – wolą wstać nawet o 4.00 rano, żeby pomodlić się, gdy jest cisza, spokój, nie zadzwoni telefon, nie trzeba iść po zakupy.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się