Nowy numer 13/2024 Archiwum

Ciężar z ciężarówką?

W sporej większości młode kobiety, które zachodzą w ciążę, boją się pracodawców.

Od pewnego czasu, ze sporym zaciekawieniem i jeszcze większym przerażeniem, śledzę w kilku tytułach sagę o złych ciężarnych. Ciężarnych, które, jak na grubego krwiopijcę przystało, wysysają soki witalne z pracodawców. Robią to na różne sposoby: przede wszystkim niecnie zachodząc w ciążę. Zajdzie taka pracodawcy na złość i już z nią kłopot! Udaje, że dźwigać nie może. Albo że stres jej szkodzi. Albo mówi, że w nocy pracować nie będzie! Bezczelnie brzuch pokazuje i myśli, że wszystko jej wolno. I w dodatku jak ją tylko troszkę zemdli, czy krzyż połaskocze, od razu biegnie do lekarza. A potem z zadowoloną miną L-4 do pracy przynosi. Więc pracodawca, człek biedny i strapiony, musi ludzi kolejnych zatrudniać, cięcia finansowe robić. A na sam koniec przez takie właśnie ciężarówki zapewne splajtuje. Co spowoduje niechybnie jeszcze większy kryzys gospodarczy. I upadek państwa. Gdybym nie była zagorzałym przeciwnikiem teorii spiskowych, stwierdziłabym ponad wszelką wątpliwość, że wyżej opisana saga to element antyrodzinnej i antykobiecej układanki. Układanki, która prowadzi do jeszcze większego niżu demograficznego, jeszcze większej niechęci i strachu przed macierzyństwem. Ale ponieważ zwolennikiem teorii spiskowych nie jestem, napiszę tylko jak prawda o ciężarnych, czyli kobietach w stanie błogosławionym, wygląda z mojej perspektywy. Mojej i ogromnej większości moich przyjaciółek i koleżanek. Otóż w sporej, niestety, większości młode kobiety, które zachodzą w ciążę, boją się pracodawców. Boją się często nawet powiedzieć o swoim odmiennym stanie. Wiele z nich ukrywa ten fakt tak długo, jak się da. Inne, zamiast cieszyć się macierzyństwem, obawiają się, jak to będzie po odchowaniu dziecka. Czy nie będą musiały szukać nowej posady… A która kobieta w ciąży idzie na L-4? Odpowiedź jest prosta (choć pewnie i naciągaczki są wśród nas): idzie na zwolnienie ta, która naprawdę musi. Na cztery własne ciąże, podczas dwóch pracowałam bez wytchnienia, choć nie zawsze było to proste. Przy dwóch zagrożonych ciążach, aby nie stracić dzieci, musiałam leżeć. I leżałam (dużo gorsze niż praca…). Niedawno musiałam przekonywać koleżankę w ciąży, której groził przedwczesny poród, by poszła na L-4. Dlaczego? Mówiła,
że boi się być dla innych w firmie ciężarem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej