Nowy numer 17/2024 Archiwum

Tematy ważne. I ważniejsze

Mówi się czasem: „temat zastępczy”. Ale to my sami zastępujemy nim rzeczywistość.

Na szczęście od jakiegoś czasu względna cisza na temat małżeństwa W. z Sosnowca. Pewnie temat się przejadł. A było go tyle, że cudem nie dostaliśmy wszyscy jakiejś ciężkiej, ogólnokrajowej niestrawności. Po „rodzinnym” temacie z Sosnowca przyszedł natomiast czas na temat „folklorystyczno-sportowy”. Czyli dywagacje medialno-towarzyskie o pieśni zwanej „Koko Euro spoko”. Że jest antyfolklorystycznym kiczem – krzyczą znawcy (?) sztuki. Lub też – odwrotnie – że to sięgająca korzeni muzyka (twierdzi opcja „patriotyczna”). Mówią więc o tym wszyscy, bo jak się nie wypowiesz – nie istniejesz. Gdakanie i rwetes taki, że godny sprawy… ważniejszej. Bo prawda jest taka, że są sprawy ważne. I są ważniejsze. A tylko jakimś współczesnym trybem pomieszania medialnego z poplątaniem ludzkich zainteresowań coraz trudniej oddzielić jedne od drugich. Pułapka czasów obecnych, informacyjnych, w którą niestety i autorka tychże słów wpada regularnie, polega na tym, że sami, ze sporym impetem i zaangażowaniem, ładujemy się w „informacyjny ciąg”. Żeby być na bieżąco. Niby. Żeby być doinformowanym. Niby. Żeby wiedzieć. Niby. W efekcie myśląc o sobie z dumą per „współcześni intelektualiści”, czyli interesujący się wszystkim, nie interesujemy się de facto… niczym. Albo namiastką czegoś. Albo, jak to niektórzy mówią, „tematami zastępczymi”. Na marginesie: wątpię, żeby tematy typu „rodzina W.” czy „koko-spoko a sprawa polska” były nam odgórnie „podstawiane”. Żeby (jak niektórzy twierdzą) prosty lud nie interesował się niczym innym. Ważniejszym, rzecz jasna. Nie. To raczej my, sami i dobrowolnie, i niby nie tacy prości, poddajemy się ogólnej informacyjnej histerii, podsycanej (mea maxima culpa) przez fora internetowe, portale społecznościowe, telewizyjne stacje newsowe itd. I to my sami tymi „tematami zastępczymi” zastępujemy… rzeczywistość. To niebezpieczne z dwóch powodów. Raz – że w natłoku informacji tematy ważniejsze mogą rzeczywiście umknąć: nie da się intelektualnie i emocjonalnie przyjąć i przeanalizować z sensem wszystkiego. I dwa: w natłoku newsowych wrażeń i analiz umyka… najważniejsze. Relacje, prawdziwe problemy... Człowiek tuż obok umyka! Ktoś mądry powiedział: „Ważne są te informacje, które przeczytane po dwóch latach nadal mają znaczenie”. Idę po książkę. Oczywiście gdy tylko zamknę laptopa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej