Nowy numer 13/2024 Archiwum

Schmitt z lustrem

Eric-Emmanuel Schmitt znalazł sposób na wyróżnienie się spośród innych pisarzy. Afirmuje życie, cieszy się nim i uważa, że sztuka leczy. A to w dzisiejszych czasach rzadkość.

W zalewie utworów, w których zło okazuje się tematem najbardziej fotogenicznym – opowiadania i powieści Schmitta uwodzą wiarą w człowieka. Popularni dziś autorzy starają się poruszyć czy zbulwersować, nie myśląc o uzdrawianiu ducha. Schmitt zachowuje się inaczej.

 Wydają go w takich nakładach jak Paolo Coelho, ale bliżej mu do ulubionego od dzieciństwa Saint-Exuperyego. Książki twórcy „Marzycielki z Ostendy”, często pisane „pod tezę”, ale też nieustannie opowiadające się za wartościami znajdują miliony czytelników, którzy czekają na każdy kolejny tytuł. Ten fenomen potwierdził się i teraz – podczas dwudniowej wizyty autora „Oskara i pani Róży”  w Polsce. Oblegały go tłumy wielbicieli, chcących zdobyć autograf, zrobić sobie z nim zdjęcie, ale też – co najważniejsze - czytających go.

Schmitt, jak sam powiedział, odziedziczył po matce energię i umiejętność cieszenia się życiem. To znajduje odbicie w jego dziełach. Przy tym nie odstawia na bok tego co bolesne. - Prawdziwe szczęście polega właśnie na integracji cierpienia i radości – powiedział mi w rozmowie dla „GN”. -  Nie ma innej rady jak tylko rzucić się w tę ozdrowieńczą wodę życia głową w przód. Zupełnie się nie zgadzam z postawą buddystów, którzy dystansują się od emocji, od tego co cieszy i boli. To nie to samo co nasza radość z chwili. Buddysta tybetański, żeby nie cierpieć z powodu utraty matki, musi dystansować się od swojej miłości do niej. A ja lubię dużo cierpieć, bo to pozwala mi dużo kochać.

Mieszkający w Brukseli pisarz przyjechał do nas promować swoją „Kobietę w lustrze” . Ta powieść jest znakomitym powrotem do tradycji, które rozpoczął „Oskarem i panią Różą”,  z czasem wpadając w zakręt opowiadań pisanych schematycznie, jakby z zamierzenia gotowych do przeniesienia na scenę. Przedstawia w niej trzy kobiety z różnych epok - mistyczkę z XVI wieku, wielbicielkę Freuda z przełomu XIX i XX wieku i współczesną gwiazdę Hollywood. Łączy je wrażliwość, zdolność empatii wobec ludzi i natury, niezależność myślenia, wolność od stereotypów i prawdziwie męska siła. Jak mi powiedział najbliżej mu do mistyczki – Anny z Brugii. Sam napisał cytowane w książce jej wiersze skierowane do umiłowanego Chrystusa – duchowego wybranka. – Jest najbardziej wolna, bo potrafi tak szaleńczo wierzyć – stwierdził.

Dziś ludzie boją się swojego życia duchowego. Schmitt, próbuje w nie wniknąć. Może to jedna z tajemnic jego sukcesu? A tak na marginesie czy w poincie tego tekstu – polecam „Kobietę w lustrze”. Myślę, że w lustrze tej powieści mogą się przejrzeć też mężczyźni.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych

od ponad 30 lat dziennikarka „Gościa Niedzielnego”, poetka. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Ostatnio „Nie chciałam ci tego mówić” (2019). Jej zbiorek „Szara jak wróbel” (2012), wybitny krytyk Tomasz Burek umieścił wśród dziesięciu najważniejszych książek, które ukazały się w Polsce po 1989. Opublikowała też zbiory reportaży „Mało obstawiony święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle”, „Zapisz jako…”, oraz książki wspomnieniowe: „Mój poeta” o Czesławie Miłoszu, „Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara” a także wywiad-rzekę „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem”. Laureatka wielu prestiżowych nagród za wywiady i reportaże, m.innymi nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w dziedzinie kultury im. M. Łukasiewicza (2012) za rozmowę z Wojciechem Kilarem.

Kontakt:
barbara.gruszka@gosc.pl
Więcej artykułów Barbary Gruszki-Zych