Nowy numer 17/2024 Archiwum

Księżniczka od kibla

Kobiety w polskiej reklamie są albo radosnymi sprzątaczkami, albo… obiektami seksualnymi.

Odsłona pierwsza. Syn pewnej kobiety dla zabawy brudzi skarpetki. Są uświnione i nie do uprania. Kobieta najpierw się lekko frustruje. Potem jednak zjawia się facet – wybawca. Daje jej cudowny proszek, który sam pierze, śpiewa i zapewne prasuje – i skarpetki znów są śnieżnobiałe. Kobieta doznaje niewysłowionego poczucia szczęścia. Reklamowa kurtyna. Odsłona druga: toaleta zwana potocznie kiblem. Bo toaleta jest kulturalna i pachnąca, a kibel – nieszczególnie. Obok kibla jest i smutna kobieta, która nie wie, co z nim zrobić. Sytuacja robi się dramatyczna, bo niedługo wróci do domu jej mężczyzna, a może i teściowa. I zobaczą... Opatrznościowo jednak obok domu kobiety przejeżdża książę na rumaku ze środka myjącego. Szast-prast, czary-mary i kibel jak za dotknięciem czarodziejskiej szczoty – staje się bajkową toaletą. Więc i kobieta zostaje w nagrodę księżniczką. Szczęśliwe zakończenie. Kurtyna. Tak, wiem – coś konfabuluję. Ale po prostu te wszystkie „kobiece” reklamy są niemal identyczne, więc zlewają się w całość. Kobieta przedstawiona jest w nich jako radosna uczennica firmy sprzątającej, która aspiruje do bycia szczęśliwą i perfekcyjną. I to jest pierwszy obraz kobiety w polskiej reklamie. Drugi – jeszcze bardziej nieprawdziwy i godzący w kobiecą godność, to kobieta obiekt seksualny. Biustem i pupą reklamuje się dziś prawie wszystko. Gumę do żucia, samochód, kserokopiarkę czy perfumy. Co jasne – pierwszy typ reklamy ma wpłynąć na zakupy pań, drugi – panów. I teraz pojawia się pytanie. Czy przekaz pierwszy ma przełożenie na kobiecą rzeczywistość? Czy największą radością Polek jest śnieżnobiała biel na gaciach? Bynajmniej. Więc dlaczego twórcy reklam wciąż i wciąż, nieprzerwanie od dwudziestu lat, próbują nas przekonać, że jesteśmy infantylne, banalne, a najbardziej na świecie kochamy wybielacze? I że nasi mężowie tego od nas wymagają… Natomiast reklamy z paniami obiektami są po prostu obrzydliwe. Uczą traktowania kobiet przedmiotowo. I wobec tego powinny być zakazane. Zresztą zakazywać nawet by nie trzeba, gdyby protest społeczny dotyczący antykobiecych reklam stał się mocny i słyszalny. Reklamodawcy wtedy sami wycofaliby się ze sprzedaży szamponu biustem. Szkoda tylko, że tzw. prawdziwych feministek – krzyczących w bardzo wielu sprawach – w tak ważkiej jakoś nie słychać. Może więc my, tradycjonalistki, pokrzyczymy?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej