Nie chcę się chwalić, ale ja, proszę państwa, przeżyłem już dwa końce świata. Nie licząc derbów Śląska. Tymczasem spora część społeczeństwa na magiczną datę 2012 reaguje jak kibice siatkówki, krzycząc: ostatni, ostatni.
Powiedzmy sobie szczerze: lubimy przepowiednie. Z pewnym dreszczykiem sięgamy po prorocze opisy katastrof i zawirowań. Napawamy się nimi. Chcemy wykraść Bogu tajemnice związane z przyszłością. Na ilu odpustowych straganach widziałem proroctwa na temat losów Polski. Daj Boże, gdy były to książki zawierające zapiski założyciela michalitów ks. Bronisława Markiewicza. Gorzej, gdy o naszym losie wypowiadała się królowa Saby.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.