Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Przedświąteczne porządki

Wigilię wypada nagotować na dwieście osób. Więc para buch, gary w ruch.

To będzie felieton na prośbę kilku znajomych i przyjaciółek, które nie lubią świąt. Nie lubią, bo nie mają na nie siły. Nie mają siły, bo muszą się do nich przygotowywać. A przygotowania zabierają im siły. Bo trzeba umyć cały dom od góry do dołu, razem z zakamarkami, o których przez cały rok się zapomina. I trzeba wyczyścić szkła, których przez cały rok się nie używa. I trzeba wyprasować dywany, wytrzepać firanki (lub na odwrót). I tak dalej. A po wielkim sprzątaniu czas się zabrać za jeszcze większe gotowanie. Bo przecież w postną Wigilię wypada nagotować na dwieście osób.

Więc para buch, gary w ruch. Warto przypomnieć, że ponieważ wiele pań również zawodowo pracuje, wszystkie te przygotowania dzieją się po godzinach, czyli wieczorowo – nocną porą. Zatem trudno się dziwić, że po przedświątecznej harówce wieczorem w Wigilię nie ma się siły na nic. No chyba że „Kevin sam w domu” znów leci. To się można choć chwilę zrelaksować i odsapnąć. I odczekać spokojnie, na tzw. święta, święta i po świętach... A kto tak przedświątecznie ganiać każe? A każe (od kazać) tzw. tradycja, czasem mąż, innym razem teściowa, a jeszcze innym – własna, rodzona matka. Ale najczęściej to chyba... własna głowa nas karze (od karać). Bo co to będzie, gdy dom nie zacznie odpowiednio błyszczeć? Albo nie ugotujemy (stu) dwunastu potraw? Straaaasznie będzie! Święta się nie udadzą i nastąpi domowy koniec świata! Albo jeszcze gorzej (ciocia Zdzisia weźmie nas na języki). Zastanawiam się, zupełnie serio, co na to wszystko Matka Boża. I jak to samo wydarzenie przeżywała wtedy...

W dziewiątym miesiącu, zmęczona przed porodem, jedzie do tego Betlejem. Musi przygotować miejsce na narodzenie swojego Dziecka. Lata, biega, kupuje, sprząta, sprząta, sprząta? Żeby w końcu mieć dość i tych wszystkich przygotowań, i tych narodzin, i całego świata? Urodziła, przytuliła, owinęła w pieluszki, położyła w żłobie. A znając radość takich nowo narodzonych chwil – na pewno dziękowała... Że inne czasy? Inne. Tyle że czekamy na tego samego, małego Człowieka. Wszystkim zabieganym i zalatanym (w tym sobie), i nielubiącym przez to świąt (to akurat nie ja), życzę więc, co następuje: niech w te święta najważniejszy będzie mały Jezus. A co ponad jest – przedświątecznie uporządkować: na szufelkę i raz na zawsze – do kosza.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się