Nowy numer 13/2024 Archiwum

Modne wzdęcie

Myśl wyrachowana: Ludzie nie mogą iść za tym, co wlecze się za nimi

Poseł Gadzinowski z SLD w wywiadzie dla portalu mlodaRP.net powiedział, że nie podoba mu się, gdy Kościół wtrąca się do polityki itepe, itede, natomiast nie ma nic przeciwko niemu jako instytucji świadczącej „usługi zbawiennicze”.

Znakomite sformułowanie. Usługi zbawiennicze Kościoła to pewnie w rozumieniu pana posła usługi pogrzebowe, ewentualnie ślubne. Aha, może jeszcze zupa dla bezdomnych. Na tym koniec, bo wszystkie inne rzeczy wchodzą na teren polityki. I zawsze potem jest awantura, bo Kościół podobno z zasady jest przeciw.

A to budzi troskę działaczy lewicy, bo z tego powodu ludzie odchodzą od Kościoła. Przynajmniej w Hiszpanii. Tak wyszło tamtejszym ankieterom, więc orzekli, że to skutek „niepopularnych opinii Kościoła w kwestiach związanych z etyką seksualną, aborcją czy małżeństwami homoseksualnymi”.

A widzicie! Takie są skutki zajmowania się Kościoła czym innym, niż zbawiennictwem. Ciągle te zakazy i zakazy. Trzeba pozwolić, rozluźnić, a tłumy ruszą do świątyń.

Są takie wspólnoty wyznaniowe, które w to uwierzyły i umizgują się do ludzi, byle tylko przyszli. A to rozbierana sesja zdjęciowa w kościele, a to błogosławienie związków, w których nieważna płeć, ważne uczucie. Jest nawet taki duński pastor, Thorkild Grosboell, który ogłosił, że nie wierzy w Boga, ale parafianie wymogli jego pozostanie na stanowisku, bo fajny z niego facet.

Tylko, rzecz dziwna, takie zabiegi niczego nie poprawiają. Przeciwnie. Tam, gdzie usługi zbawiennicze zastąpiły służbę zbawieniu, sypie się właściwie wszystko. Kościoły sprzedaje się na meczety, albo robi w nich domy publiczne, a byli wierni, zamiast na nabożeństwo, idą do psychologa. I nikt tam nie rozumie, dlaczego taki stary Jan Paweł II gromadził miliony młodych. Żeby jeszcze na takich spotkaniach była dyskoteka, albo żeby chociaż jaka kapela fajna grała – można by zrozumieć. Ale nie. Mało tego. Papież mówił: „Musicie od siebie wymagać”, mówił, że nie wolno dezerterować, że wartość to jest to, co kosztuje.
Kościół nie ma problemów z brakiem wiernych, gdy mówi jasno o zasadach. Tłumy są wszędzie tam, gdzie chrześcijaństwo nie dało narzucić sobie roli klubu towarzyskiego dla rozlazłych mięczaków.

Gdzie leży tajemnica tego fenomenu? Odpowiedź może podsunąć emitowana ostatnio reklama jakiegoś środka na wzdęcia. Najpierw pokazują tam ludzi, których rozpiera coś innego niż duma, więc oni odpinają guziki. Guzik pomaga chwilowo, ale problem wzbiera. Dopiero gdy wezmą lekarstwo, wzdęcie znika. Tak jest w życiu. Ludzie poszukują zdrowia, a nie ciągłych ustępstw wobec tego, na co chorują. Nawet, gdy deklarują co innego, w głębi duszy przeczuwają, że chodzi im o zbawienie. Jeśli duchowni różnych wyznań zamiast tego oferują im zbawiennictwo, mogą liczyć na frekwencję wyłącznie z okazji pogrzebu. Ale i to do czasu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy