Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ja w tle

Występowanie jako typowy Jan Kowalski po tym, jak założyło się koloratkę, w ogóle już nie działa.

Bardzo, ale to bardzo źle znoszę panoszącą się ostatnio wśród moich współbraci w kapłaństwie tendencję polegającą na tym, że po pierwsze, muszą komentować absolutnie wszystko, co się dzieje na świecie, albo komentować to, co skomentował drugi ksiądz. Zapominają przy tym, że występowanie jako typowy Jan Kowalski po tym, jak założyło się koloratkę, w ogóle już nie działa. I to publicznie. Najpierw jeden pisze o tym, co mu się nie podobało w uroczystościach żałobnych znanej polskiej wokalistki (skąd pomysł na komentowanie czyjegoś pogrzebu, i to w takim stylu?! – tym bardziej mi się w głowie nie mieści!). Następnie drugi krzyczy przez media: „Zamilknij, klecho!” (pewnie i słusznie się zdenerwował, ale czy koniecznie tym językiem?). Do tego setki komentarzy zwolenników jednej i drugiej strony. I tak się to rozkręca, nakręca i kontynuuje. Znoszę to źle, bo z ewangelicznym przesłaniem Jezusa wspólnego ma to tyle co nic. Sam mam ochotę krzyknąć: co robicie? Jeśli wierni w tym kraju widzą tak ustawioną relację między swoimi pasterzami, to nie miejmy złudzeń – ich zaufanie do pasterzy będzie malało, i to drastycznie. Jeśli nie potrafimy uszanować siebie nawzajem, to jak mamy dowieść, że szanujemy innych? Wiem, media społecznościowe i w ogóle internet sprawiły, że dzisiaj każdy może się poczuć dowartościowany, wyrażając opinię, kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota. Ale czy od nas – księży – nie wymaga to większej odpowiedzialności za każde słowo i każdy przecinek? O wykrzyknikach nie wspominając?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy