Nowy numer 17/2024 Archiwum

Tajemnice

O tym, co czuje dziennikarz stojący 
przed legendarnym Graalem i tuniką,
 w której chodził Pocący się krwią, z Grzegorzem Górnym rozmawia Marcin Jakimowicz
.

„Czytałem ostatnio książkę o szczurach” – opowiadał mi o. Wojciech Ziółek, jezuita. „Szczur wrzucony do akwarium z wodą pływa w nim do czterech godzin, a potem tonie, bo nie może się niczego złapać. Ale gdy takiego tonącego szczura wyciągnie się na powierzchnię, wysuszy i solidnie nakarmi, a po jakimś czasie znów wrzuci do wody, to pływa już… dwie doby. Dlaczego? Bo doświadczył ratunku, zbawienia. To pokazuje, jaka jest siła nadziei”. 


Skazaniec, który wie, że nic nie jest w stanie go uratować, myśli jedynie o tym, by wreszcie nastąpił koniec. I szybko umiera. Gaśnie w nim wola życia. Naukowcy powiedzieli wprost: nie jest możliwe przechodzenie od jednego etapu męki, cierpienia, do kolejnego bez nastawienia woli: pragnienia przejścia tej drogi do końca. 


„Uczynił twarz swą jak głaz” – czytamy o Jezusie.


Tak, On naprawdę chciał przejść wszystkie te etapy, dojść do samego końca.


Przy której z opisywanych przez Ciebie pamiątek po Nim uwierzy niewierzący? Która stawia jego rozum w kompletnej bezradności?


Tak dzieje się przy wielu opisywanych przeze mnie relikwiach. Wystarczy prześledzić drogę, którą przeszedł Barry Schwarz. W 1978 roku zaczynał badać Całun Turyński jako niewierzący Żyd, a zakończył jako chrześcijanin. Pracował w Los Alamos nad projektami nuklearnymi, został dokooptowany do komisji naukowców mających badać całun. Poleciał do Turynu, jak sądził, na chwilkę. Na jeden, dwa dni. Po to, by stwierdzić, że to zwykły średniowieczny falsyfikat. I to, co miało być krótką przygodą, trwa od 37 lat. Barry Schwarz stworzył największą bazę naukową na temat całunu. Nawrócił się. Przekonanie o jego prawdziwości przyszło po 17 latach. Tyle czasu zmagał się z naukową materią. Żaden przedmiot na świecie nie został zresztą poddany tak wnikliwym badaniom jak całun. 


Czytam raport włoskiego Ośrodka Nowych Technologii, Energii i Zrównoważonego Rozwoju (Enea) o tym, że całun jest niemożliwy do podrobienia. Jeśli założymy, że powstał przez wybuch światła laserowego, należałoby użyć mocy 34 bilionów watów. To robi wrażenie…


Tak! Nawet przy dzisiejszym stanie wiedzy nie jesteśmy w stanie odtworzyć tej gigantycznej mocy. Takiego lasera po prostu jeszcze nie wynaleziono. Słabość wyjaśnień, jak został utrwalony wizerunek mężczyzny na całunie, polega na tym, że naukowcy opowiadają o „nieznanej energii”, a nie można przecież wyjaśnić nieznanego przez nieznane. Badacze są bezradni, poruszają się po omacku. 


« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza