Nowy numer 15/2024 Archiwum

Kościół nigdy nie uzna rozwodów

Kto nie szanuje sakramentu małżeństwa, ten dewaluuje wartość innych sakramentów, gdyż nie jest możliwe szanowanie woli Jezusa w selektywny sposób.

Jedną z najbardziej oczywistych rzeczy, jakie stwierdza Ewangelia, jest nierozerwalność sakramentalnego małżeństwa, zawartego w obliczu Boga i z powołaniem się na Jego pomoc. Już w Starym Testamencie Prawo dane Mojżeszowi zmierza do ochrony kobiety przed despotyzmem panowania mężczyzny, nawet jeśli, według słów Jezusa, nosi ono także ślady „zatwardziałości serca” mężczyzny, ze względu na którą Mojżesz zezwalał na oddalenie kobiety (KKK, nr 1610). Jezus jednoznacznie stwierdza, że dla Jego uczniów związek małżeński mężczyzny i kobiety jest nierozerwalny i jest znakiem miłości Boga do człowieka: Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19, 6).

Kościół katolicki nigdy nie uzna rozwodów, gdyż nie może przyjmować zasad, które są wprost sprzeczne z wolą Jezusa. Kościół katolicki nigdy nie uzna rozwodów również z tego powodu, że poważnie traktuje człowieka, który składa przysięgę małżeńską w sposób świadomy i dobrowolny, na piśmie i przy świadkach, z powołaniem się na pomoc Boga. Ów konkretny człowiek może zakpić sobie z samego siebie, ze swojej odpowiedzialności i ze złożonej przez siebie przysięgi. Może zakpić sobie ze współmałżonka i dzieci. Może nie uszanować Boga, na którego pomoc się powołał, wypowiadając formułę przysięgi małżeńskiej. Jeśli jednak postępuje w taki sposób, to nie może otrzymać ze strony Kościoła autoryzacji do grzesznego działania, ani wsparcia ze strony duszpasterzy. Przeciwnie, każdy duchowny jest zobowiązany najpierw do tego, by solidnie przygotowywać narzeczonych do nierozerwalnego związku małżeńskiego, a następnie do tego, by stanowczo przypominać tym, którzy złamali przysięgę małżeńską, że oddalili się nie tylko od małżonka i dzieci, którym ślubowali miłość, ale też od Boga, którego wzięli na świadka swojej przysięgi małżeńskiej.

Niepokojącym znakiem naszych czasów jest to, że niektórzy spośród ludzi, którzy złamali swoją przysięgę małżeńską, nie podważają wprost oczywistych słów Jezusa oraz nauczania Kościoła na temat nierozerwalności małżeństwa, na jakie się zdecydowali, a mimo to pretendują do korzystania z sakramentów, jakby nie mieli ciężkich win na sumieniu. Ci, którzy nie respektują sakramentu małżeństwa, nie będą też szanowali sakramentu Eucharystii i komunii świętej. Dla takich katolików sakramenty stają się pustym gestem, który ma wyrażać tolerancję i akceptację dla wszystkich zachowań i dla wszystkich ludzi, łącznie z tymi, którzy łamią własną przysięgę małżeńską i trwają w cudzołóstwie. Sakramenty Kościoła szanują ci, którzy mają świadomość, że korzystanie z tych znaków obecności i łaski Boga to nie jedno z praw obywatelskich, lecz przywilej tych, którzy żyją w przyjaźni z Chrystusem, bo naśladują Jego miłość i Jego wierność aż do krzyża.

PS. Gdy analizuję wypowiedzi Internautów pod moim tekstem, to widzę potrzebę, by przypomnieć, jakie są zadania nas, księży, w duszpasterstwie małżeństw, jeśli to duszpasterstwo ma być zgodne z Ewangelią. Pierwszym zadaniem nas, duchownych, jest towarzyszenie małżonkom, by z miłością i radością wypełniali powołanie, które podjęli. To najlepsza forma zapobiegania kryzysom w małżeństwie i rodzinie. Zadanie drugie, to pomaganie rodzicom w wychowaniu ich dzieci do miłości czystej, wiernej, ofiarnej i nieodwołalnej, która jest podstawą każdego powołania – do małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego. Zadanie trzecie kapłanów, to wyjaśnianie narzeczonym znaczenia i powagi ślubowania miłości małżeńskiej aż do śmierci. Kolejne zadanie duszpasterzy to niedopuszczanie do zawarcia sakramentu małżeństwa przez tych, którzy w ewidentny sposób nie dorośli jeszcze do wypełnienia przysięgi miłości, wierności i uczciwości w dobrej i złej doli aż do śmierci. Zadanie piąte nas, kapłanów, to pomaganie małżonkom krzywdzonym, by bronili się przed krzywdzicielem – jeśli nie ma innej możliwości, to aż do separacji małżeńskiej włącznie – i by trwali w wierności oraz czystości małżeńskiej. Zadanie szóste to stanowcze i cierpliwe mobilizowanie małżonków, którzy złamali swoją przysięgę, by się nawrócili, zadośćuczynili za wyrządzone krzywdy i powrócili do życia w wierności i czystości małżeńskiej. Zadanie siódme nas, księży, to przypominanie tym, którzy łamią i lekceważą swoją przysięgę małżeńską, że popełniają wielkie zło przed Bogiem, człowiekiem i Kościołem. Obowiązek takiego przypominania wynika z faktu, że księża są urzędowymi świadkami przy zawieraniu sakramentu małżeństwa. Gdybyśmy nie przypominali małżonkom o zobowiązaniach, które podjęli, to stalibyśmy się świadkami wiarołomnymi.

PS. 2 Trzeba w duszpasterstwie odróżniać miłość od naiwności. To oczywiste, że Bóg odnosi się do każdego człowieka z miłością i że każdy ksiądz w każdym duszpasterstwie powinien odnosić się do każdego człowieka z szacunkiem i miłością. Powinien też – z miłości i z miłością – każdemu człowiekowi mówić prawdę o Jego postępowaniu. Niepokoi mnie natomiast postawa tych katolików, którzy domagają się od Kościoła nie tylko miłości, ale naiwności, czyli rozgrzeszania kogoś, kto nadal łamie swoją przysięgę sakramentalną, czy kto chce korzystać z jednych sakramentów (w tym przypadku z Eucharystii), lekceważąc inne sakramenty (w tym przypadku – sakrament małżeństwa). Od momentu zawarcia sakramentu małżeństwa przez daną osobę, miarą więzi tej osoby z Chrystusem, a także miarą jej szacunku dla innych sakramentów, jest sposób wypełniania przysięgi małżeńskiej. Kto składa przysięgę małżeńską, ten w wyjątkowo mocny sposób przyjmuje do swego życia nie tylko małżonka, lecz także Chrystusa i Jego sakramentalną łaską. Przyjmowanie komunii świętej przez tych, którzy nie żyją w miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej, byłoby świętokradztwem i zachowaniem wewnętrznie sprzecznym. Nie można przecież szukać bliskości Jezusa w sakramencie Eucharystii, odrzucając jednocześnie Jego obecność i bliskość w sakramencie małżeństwa.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy