Słowa Najważniejsze

Niedziela 4 czerwca 2023

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

04.06.2023 00:00 GN 22/2023 Otwarte

Właściwa postawa

Ale te, które teraz wziął do rąk przywódca narodu wybranego, nie były oryginalnymi tablicami. Tamte Mojżesz potłukł, kiedy lud uczynił sobie złotego cielca. I choć doskonale pamiętali, Kto ich wyprowadził z Egiptu przez morze, Kto ich karmił przepiórkami i manną – przed cielcem wołali: „Izraelu, oto bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej”. Gniew Mojżesza przerodził się jednak w postawę prośby o Boże przebaczenie. I właśnie to drugie wejście na górę jest efektem tego, co Pan Bóg mówi o sobie w dzisiejszym pierwszym czytaniu: „Pan, Pan, Bóg miłosierny i łagodny, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność”.

A te drugie tablice to też skutek Bożego polecenia. Ono poprzedza dzisiejsze czytanie: „Wyciosaj sobie dwie tablice z kamienia podobne do pierwszych, a na tych tablicach wypisz znów słowa, jakie były na pierwszych tablicach, które potłukłeś”. Ważnym jest tutaj hebrajski czasownik „wyciosaj” (pasal). Był on słowem, którym opisywano tworzenie wizerunków bożków. Na nowych tablicach mają więc być nie tylko zapisane te same słowa Boga; one mają zastąpić inne wyciosane przedmioty kultu. Słowo Boga ma stać się istotą. Wobec tego wszystkiego „Mojżesz skłonił się aż do ziemi i oddał pokłon”. I to była właściwa postawa.

W świecie starożytnego Bliskiego Wschodu naturalna dla modlącego się była postawa stojąca. Klękał pokonany w walce przed zwycięzcą. Tę postawę uznawano za upokarzającą, dlatego tak się nie modlono. Była też postawa nazywana proskynezą czy padnięciem na twarz. Tak demonstrowano cześć dla bóstwa, a w Biblii dla Boga. Mojżesz nie upada ze strachu, ale przyjmuje postawę, przez którą pokazuje, Kto dla niego i dla jego ludu jest jedynym i prawdziwym Bogiem. I zaczyna używać sformułowania „nasze winy i nasze grzechy”. Bo przecież z miłosierdzia i miłości Boga jest to, co słyszymy w dzisiejszej Ewangelii: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.•

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

04.06.2023 00:00 GN 22/2023 Otwarte

Święte pocałunki

1. Gdzie jest Bóg, tam jest radość. Tam jest także wezwanie do doskonałości, wzajemnego umacniania się, jednomyślności i pokoju. Taka ma być wspólnota Kościoła. Siła tych wezwań płynie z obecności Boga pośród swego ludu. To Bóg jest źródłem Kościoła i jego centrum, i sensem istnienia. To nie my sami budujemy Kościół, ale On czyni z nas naczynie swojej obecności. Gdy z Niego czerpiemy moc, wtedy są w nas radość, dążenie do doskonałości, pokrzepianie się wzajemne, jednomyślność i pokój. Nie trzeba wymyślać Kościoła od nowa, ale stale na nowo otwierać się na Prawdę, którą nam objawił, i wcielać ją w życie. Istotą tradycji nie jest zmiana, jak to tłumaczą kościelni relatywiści, ale wierne trwanie przy Bogu i Jego prawdzie.

2.   „Święty pocałunek”. Paweł często kończy swoje listy wezwaniem do tego gestu. Być może był to gest liturgiczny. Pocałunek to znak miłości. Mowa ciała powinna być prawdziwa. Istnieją niestety także pocałunki judaszowe, czyli fałszywe, obłudne, egoistyczne. Nie trzeba bać się ciała i jego znaków, ale raczej troszczyć się o jego świętość. Tak, ciało ludzkie ma udział w świętości. Ma ono bowiem, jak pisał Jan Paweł II, zdolność wyrażania miłości: „Ciało bowiem, i tylko ono, zdolne jest uczynić widzialnym to, co niewidzialne, duchowe, Boże. Ono zostało stworzone po to, aby przenosić w widzialną rzeczywistość świata ukrytą odwiecznie w Bogu tajemnicę i aby być jej znakiem”. Każdy sakrament jest pocałunkiem Boga w Trójcy.

3. Końcowe pozdrowienie wymienia trzy Boże Osoby. Brzmi ono jak błogosławieństwo, które udzielane jest wszak w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Tajemnica Trójjedynego Boga jest źródłem błogosławieństwa dla człowieka. To Jezus odsłonił przed nami tajemnicę Trójcy. Stąd Paweł zaczyna od słów: „Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Jezus objawił, co naprawdę znaczy słowo „ojciec” w odniesieniu do Boga. Ojciec zrodził Syna. Bóg jest tym, który wciąż kocha jak Ojciec – najpierw Syna, a potem wszystko inne, także nas. Paweł pisze: „…w Nim [Synu] zostało wszystko stworzone” (Kol 1,16). „Pierwsza rzeczą, jaką sprawia miłość, jest swego rodzaju wyjście poza siebie, zapomnienie o sobie” – tłumaczy ojciec Stinissen. „Bóg, będący miłością, jest permanentną ekstazą. Wychodzi niejako z siebie i zradza Syna będącego tak płomienną intensywnością, że pełnia tego zrodzenia daje początek stworzeniu. Całe uniwersum rodzi się ze zrodzenia Syna. Drugim momentem jest przyciąganie. Ojciec pociąga Syna na powrót do siebie. (…) To rozlanie się i przyciąganie, ów Boski wydech i wdech, jest świętym Tchnieniem, jest Duchem Świętym”. Świat cały jest więc przeniknięty tajemnicą wewnątrztrynitarnej miłości. Jakie to ma konsekwencje dla nas? Chodzi o to, aby narodzić się z Boga Ojca i powrócić do Niego jako Jego dziecko w Synu. Oto prawdziwie natchnione życie.•

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

03.06.2023 18:00 GN 22/2023 Otwarte

Albatros pod koszulą (sutanną)

J 3, 16-18

Jezus powiedział do Nikodema:

«Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego».

Biedny rodzic, który nie wie, jak wychowywać swe dzieci; biedny biskup, który boi się ryzyka wyjścia poza ostrożną pruderię w swym pasterzowaniu; biedny katechista czy lider odnowy w Kościele, który lęka się wychylić w swych propozycjach poza utarte koleiny duszpasterskiej rutyny. Przygląda się bardziej odważnym od siebie z fascynacją i kłującą zazdrością, wypatrując po cichu ich upadku i kompromitacji. Nie wierzy, że można jeszcze uratować chrześcijaństwo. Ma w głowie wiele wyczytanych modeli i heurystyk, ale w nie za bardzo nie wierzy. Tak mniej więcej może wyglądać dzisiejszy Nikodem. Może i nawet od czasu do czasu sięga po „Gościa Niedzielnego”, by czytając jakiś tekst, skwitować wszystko werdyktem: „Popieram”, albo też: „Przynudzają”. Nic więcej. Nagle słyszy od Jezusa: Bóg pokochał ten zapyziały i zawodny świat. I przewidział dla niego ratunek: ludzie muszą uwierzyć w Syna Bożego. „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu, a kto nie wierzy, już się potępił”. Ta recepta najwyraźniej go zaskakuje. Nie bardzo wie, jak poradzić sobie z wyzwaniem: musisz uwierzyć! Jak tu „odbudować dom Boży”, skoro nie ma nowych pomysłów na projekty, studia ani procedury nominowania biskupów, nie ma postulatów co do nowych komisji, struktur, urzędów, planów duszpasterskich, zmian w nauczaniu, przesunięć budżetowych, reform albo przetasowań personalnych? Tymczasem żadna z tych spraw nie wygląda na coś nieodzownego. Jedyną nieodzowną rzeczą – mówi Jezus do dzisiejszego Nikodema – jest bycie świętym. A świętymi – jako Kościół i jako pojedyncze osoby – jesteśmy tylko wtedy, gdy żyjemy tym, co wyznajemy, i wierzymy w to, za co pokolenia chrześcijan cierpiały i oddawały życie. Jeśli chcemy odnowić Kościół, musimy zacząć od reformy własnych serc. Bez względu na to, jak się do tego zabierzemy, musimy odważniej i z większą miłością dawać świadectwo bycia katolikami, zarówno osobiście, jak i we wspólnocie wiary. Cała reszta, choćby z wierzchu wyglądała bardzo pobożnie, jest tylko zbędnym balastem. Albatrosy to ptaki przypominające duże kaczki. Amerykanie nazwali je „niezdarami”. One, chociaż mają skrzydła, muszą uczyć się latać. Ćwiczą z rozbiegu, startując pod wiatr. Wznoszą się jakieś trzy metry nad ziemię, a po niezgrabnym starcie większość ląduje płasko na brzuchu. Niektóre wstają zniechęcone, a w lipcu i sierpniu, kiedy zaczynają się migracje, ptaki, które nie nauczyły się latać, zazwyczaj umierają z braku pożywienia. Kiedy jednak opanują sztukę latania, wydają radosne krzyki. Pewnego razu żeglarze zauważyli kilka ptaków stojących na piaszczystej wydmie. Kiedy zaczęli do nich wołać, albatrosy odwróciły głowy w ich kierunku, ale nie ustawiły inaczej nóg i… przewróciły się do tyłu. Prawie wszystko, co robią, wydaje się niezdarne. Napisałem to wszystko na wypadek, gdyby ktoś z nas kiedyś usłyszał, że chowa albatrosa pod płaszczem (sutanną). Niezdary, które pozwalały Bogu działać, nieraz odmieniały bieg dziejów. •

Albatros pod koszulą (sutanną)   AUTOR / CC-SA 3.0