Wydaje się, że naturą człowieka jest ucieczka od tego, co trudne. I nawet nie można tego tłumaczyć wspólnymi cechami ze światem zwierząt. Wszak sam Jezus pocił się krwawym potem w przededniu męki, a na krzyżu nie mówił, iż czuje się bardzo dobrze.
Niechęć i pragnienie oddalenia cierpienia to oblicze ludzkiego ducha. Jest jednak jeszcze drugie, o którym św. Paweł pisze w ostatnim, czwartym rozdziale Listu do Filipian. W wersecie 12 czytamy: „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony”. Używając słowa „umiem”, św. Paweł zwraca się do swojego doświadczenia. To tak jakby powiedział: „Nauczyłem się, jak się to robi i ciągle jestem zdolny do takiego rodzaju czynności”. Zaskakujące w tym zdaniu jest jednak użycie czasownika, który został przetłumaczony jako „jestem zaprawiony”. W Biblii występuje on tylko jeden raz, chociaż świat pogański używał go nierzadko i zazwyczaj w sensie „być wtajemniczonym”, „znać sekret”, „wprowadzić” (w misteria). Był to również termin techniczny, odnoszący się do rytów inicjacyjnych wymaganych od osób, które pragnęły wejść w tajniki religii. W tym kontekście staje się jasne, że bieda i bogactwo, ale może zwłaszcza bieda nie jest widziana jako coś odrażającego, tylko jako doświadczenie, które wprowadza człowieka w samo życie i hartuje go tak, że niczego nie musi się lękać.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Wojciech Węgrzyniak