Pasjonaci, miłośnicy, patrioci

Z miłości do kultury, naszego dziedzictwa i naszych dziejów istnieje w Polsce wiele prywatnych muzeów.

Ewa K. Czaczkowska

|

23.10.2025 00:00 GN 43/2025 Otwarte

dodane 23.10.2025 00:00

O takich osobach mówią: pasjonaci. Ale myślę, że to słowo nie oddaje w pełni ogromu zaangażowania w to, co robią czy robili. To musi być coś znacznie większego – miłość do kultury i do naszych dziejów, i miłość do Polski przede wszystkim. Tak samo sto, dwieście lat temu, jak dzisiaj… Ta refleksja – jakże na czasie, bo niebawem, 11 listopada, będziemy świętować kolejną rocznicę odzyskania niepodległości – przyszła mi kilka tygodni temu. Wtedy to odkryłam bowiem Małą Syberię. I muszę się z Państwem tym odkryciem podzielić.

Nie chodzi o miejscowość o nazwie Syberia, których jest w kraju kilka, ale o miejsce zupełnie wyjątkowe. Jest ono częścią Muzeum Lwowa i Kresów w podwarszawskiej miejscowości Kuklówka, niedaleko stąd miał swój dwór znakomity malarz Józef Chełmoński. A w Małej Syberii, proszę Państwa, są zabytki – to mało powiedziane – skarby naszej historii i kultury. Stoją tu dwie drewniane chałupy z XIX wieku przywiezione z Syberii dalekiej – rosyjskiej. Z miejsca wygnania setek tysięcy Polaków zesłanych tam najpierw przez władze carskiej Rosji, a potem, w XX wieku, Rosji Radzieckiej. I nawet „tylko” ten jeden fakt, że owe drewniane domy pochodzą z miejsc, gdzie cierpieli za Polskę i umierali nasi rodacy, byłby wielką wartością. Ale one są bardziej niż bezcenne. Te dwie chałupy stały w miejscowości Tunka, niedaleko Bajkału, 5500 kilometrów od Kuklówki. W jednej z nich mieszkał młody zesłaniec o nazwisku Józef Piłsudski, ćwierć wieku później jeden z twórców niepodległej Polski. Jako dwudziestokilkulatek mieszkał w Tunie przez dwa lata (1890–1892) z pięciu, na jakie został zesłany za udział w próbie zamachu na cara Aleksandra III. Drugi dom zamieszkiwali zesłańcy-księża. Władze carskiej Rosji wygnali do Tunki 176 polskich duchownych, którzy pomagali powstańcom styczniowym. Mieszkali w małych domkach – jeden z nich jest dziś w Małej Syberii, na polskiej ziemi, w Kuklówce. I jest tu jeszcze jeden wyjątkowy eksponat – drewniany wagon kolejowy. Też z XIX wieku. Najpierw jeździł po torach w zaborze pruskim, potem, w II RP, trafił do Lwowa, w 1939 roku tym wagonem czerwonoarmiści wywozili Polaków na Syberię, by w 1945 roku „oddać” go wraz z repatriantami ze Wschodu… Dramatyczna historia ludzi, kilku pokoleń Polaków, zamknięta w drewnie Małej Syberii….

Te wyjątkowe eksponaty znalazły się w Kuklówce dzięki wielkiemu zaangażowaniu i determinacji Aleksandry i Bogdana Biniszewskich, właścicieli prywatnego muzeum, którego główną część stanowi kopia rodzinnego dworu kresowego. Sprowadzenie dwóch chałup z Syberii zajęło im trzy lata. Czy to tylko pasja? Myślę, że coś znacznie, znacznie więcej. I właśnie dzięki temu „więcej”, czyli miłości do kultury, naszego dziedzictwa i naszych dziejów istnieje w Polsce wiele prywatnych muzeów. Że jest ich więcej niż muzeów publicznych to pewne, ale czy 14, jak chcą jedne źródła, czy ponad 600 według innych – trudno stwierdzić. Na pewno wyrosły one z różnych potrzeb ich właścicieli, są w różnej kondycji, ale zawsze społecznie pożyteczne.

Odgrywają, jak widać w Małej Syberii, wielką rolę w zakresie nie tylko ochrony naszego dziedzictwa narodowego, ochrony zabytków i promocji kultury, ale także niezwykle istotną rolę edukacyjną. Cóż z tego, skoro, jak twierdzą stowarzyszenia prywatnych muzealników, żadnego wsparcia państwa nie mają, chociaż stawiane są im takie same wymagania jak muzeom publicznym. Ale to już temat na inny tekst. Póki co w naszych podróżach po Polsce odwiedzajmy prywatne muzea, bo naprawdę warto.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Ewa K. Czaczkowska

Zapisane na później

Pobieranie listy