Praktykujący zwą ją „nowenną nie do odparcia”. Dlaczego? Przeczytajcie sami…
Podałyśmy sobie ręce
MAŁGOSIA: Jestem po rozwodzie. Na rekolekcjach ignacjańskich jedna z sióstr zaproponowała, bym zaczęła modlić się nowenną w intencji nawrócenia męża. Byłam w szoku, bo była to dla mnie najtrudniejsza modlitwa świata. Trochę walczyłam, ale stwierdziłam: „Wchodzę w to!”. Zaczęłam w rocznicę ślubu i 54 dni upłynęły w rytmie tej modlitwy. Czasem było naprawdę trudno… Ostatniego dnia pompejanki poszłam na Mszę do dominikanów. Tłumy ludzi. Usiadłam w ławce, nieświadoma tego, że przede mną siedzi dziewczyna, która rozbiła moje małżeństwo (potem okazało się, że już nie są razem). Czy miałam ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami? Nie, bo już to w sobie przepracowałam… Gdy padły słowa: „Przekażcie sobie znak pokoju”, ta kobieta odwróciła się i… podałyśmy sobie ręce. A potem ruszyłyśmy do Komunii. Napisałam jej później, że dla mnie było to bardzo ważne, że odmawiałam nowennę, a ona odpowiedziała: „A ja przyszłam do kościoła i zapytałam Boga, co mam zrobić, by się z Tobą spotkać i Cię przeprosić”. Niedługo czekała na odpowiedź.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł