W tym roku po raz pierwszy będziemy wybierać senatorów w jednomandatowych okręgach wyborczych. To rewolucja czy kosmetyczna zmiana?
Postulat jednomandatowych okręgów wyborczych pojawiał się w dyskusji na temat ordynacji od kilkunastu lat. Jedni widzieli w nich remedium na całe zło w polityce, drudzy szansę jedynie dla wszelkiej maści bogaczy zamieszanych w przekręty, populistów i celebrytów. Liczne ugrupowania, głównie prawicowe, miały JOW-y wypisane na sztandarach, ale nikt nie odważył się, by wypróbować je w boju. No i wreszcie się udało: parlament przyjął nowy kodeks wyborczy, w myśl którego senatorów będziemy wybierać wedle tej właśnie, większościowej metody. Na razie tylko senatorów.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.