Dawno, dawno temu nocami nad Polską było widać gwiazdy. Nie wierzycie? Pasjonaci astronomii z Sopotni Wielkiej doprowadzili do wymiany wszystkich latarni na takie, żeby gwiazdy znów były lepiej widoczne.
Najmłodsi Polacy nie mają już doświadczenia oglądania naprawdę rozgwieżdżonego nieba, takiego, jakie musiał widzieć Abraham, słuchając obietnicy Boga o niezliczonym potomstwie. Autor tego tekstu po raz ostatni widział takie niebo w 1989 r. na Podhalu, we wsi, w której nie stała wtedy ani jedna latarnia. Nie docierało tam także światło z sąsiednich wsi, bo w żadnej z nich ulice nie były jeszcze oświetlone. Prawdziwie rozgwieżdżone niebo robi tak niesamowite wrażenie, że ten obraz zostaje w pamięci na całe życie.
Najbliżej na Ukrainę
Przez ostatnie ćwierć wieku latarnie trafiły jednak na ulice nawet najmniejszych polskich wiosek. Z roku na rok nad miastami nocami świecą coraz jaśniejsze łuny, utrudniające obserwacje nocnego nieba w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Każdy nowy hipermarket to nawet kilkaset gęsto ustawionych latarni, zalewających parkingi potokami światła. Polacy mieszkający w mniej zaludnionych rejonach, w których na niebie można dostrzec choć zarys Drogi Mlecznej, to szczęściarze. Najgorzej pod tym względem mają mieszkańcy Górnego Śląska, którzy na niebie widzą z rzadka rozsiane gwiazdy. Scena obietnicy danej Abrahamowi: „Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić” i „Tak liczne będzie twoje potomstwo” – na dzisiejszych Ślązakach nie robi aż takiego wrażenia, bo dla nich policzenie gwiazd jest do zrobienia. Żyjemy w świecie, który jest zanieczyszczony światłem. Na wykonanych z kosmosu zdjęciach nocnej Europy widać świecące plamy w okolicach Londynu, Paryża, Zagłębia Ruhry, północnych Włoch, a także polskiego Górnego Śląska, zlewającego się w jedną świetlistą plamę z okolicami Ostrawy w Czechach. Mocno świecą też okolice Warszawy, Trójmiasta, Łodzi i Wrocławia. Według brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego, mieszkańcy tych terenów mogą nieuzbrojonym okiem naliczyć na nocnym niebie mniej niż 400 gwiazd, a miejscami (na Śląsku i w Warszawie) nawet mniej niż 200. Żeby naliczyć powyżej tysiąca gwiazd, Polacy muszą pojechać do Puszczy Białowieskiej albo wypłynąć na środek wielkich mazurskich jezior. Jednak już nigdzie w Polsce nie da się zobaczyć naprawdę rozgwieżdżonego nieba, na którym lśni od 1300 do 1900 gwiazd. Żeby tego gdzieś jeszcze w Europie doświadczyć, trzeba wybrać się w dzikie Karpaty ukraińskie lub rumuńskie, w góry Skandynawii, w niektóre rejony Hiszpanii, Bałkanów albo Alp austriackich.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się