Nie widać tego w czytaniu, ale jest ono fragmentem modlitwy o mądrość.
Nie widać tego w czytaniu, ale jest ono fragmentem modlitwy o mądrość. Tyle że w tej jej części autor nie tyle już o mądrość prosi, co wielbi za nią Boga. Wyjaśnia Mu (!), że człowiek bardzo tej „mądrości z wysoka” potrzebuje. Uznając ludzką małość i słabość, oddaje Mu więc cześć. „Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką” – stwierdza. Czy to aktualne? W dobie wielu naukowych odkryć może się wydawać, że już nie, że człowiek wie o świecie bardzo dużo. Sęk w tym, że wiele nowych naukowych odkryć pokazuje nam, iż bez nich nasza wiedza daleka była od faktycznego zrozumienia świata i rządzących nim praw. Skoro tak, to kto zaręczy, że wiemy już tyle, by można było powiedzieć, że to obiektywnie dużo? Może to ciągle kropla w morzu możliwej do zdobycia wiedzy?
Autor Księgi Mądrości nie na tym problemie jednak się koncentruje. Trudności, z jakimi zmagamy się, poznając „to, co mamy pod ręką”, czyli otaczający świat, są dla niego dowodem słabości naszego poznania. Dlatego nie jesteśmy w stanie – tłumaczy – dobrze rozeznać spraw Bożych. „Śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski namiot obciąża rozum pełen myśli”, dlatego nasze poznanie nie jest w stanie wznieść się wyżej i ogarnąć zamysłów Boga. I gdyby On sam nam ich nie objawił – w Starym Testamencie przez natchnionych Duchem proroków, a w Nowym przez działającego w Duchu Świętym Jezusa Chrystusa – nie wiedzielibyśmy, jaki sens ma nasze życie na tej ziemi; skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Śmiertelni jesteśmy i bez Boga nie potrafilibyśmy rozeznać, co jest za zasłoną śmierci.
Bardzo ważna to nauka i dziś, w czasach chlubiących się ogromem wiedzy o otaczającym nas świecie. Cała ta ludzka wiedza nie jest jednak warta funta kłaków, jeśli życie miałoby się w chwili śmierci bezpowrotnie kończyć. Dopiero perspektywa wiecznego przeznaczenia pozwala zrozumieć sens naszych codziennych zmagań: naszej pracy, wysiłków, znoszenia cierpień, krzywd, niesprawiedliwości. I kochania mimo wszystko.
Andrzej Macura W I czytaniu