Ostatnie miejsce

Gdy Jezus na oczach zaproszonych gości uzdrowił człowieka chorego na opuchliznę, i to w szabat, nie potrafili sprostać tej niekomfortowej dla nich sytuacji żadną reprymendą ani złośliwą ripostą.

Gdy Jezus na oczach zaproszonych gości uzdrowił człowieka chorego na opuchliznę, i to w szabat, nie potrafili sprostać tej niekomfortowej dla nich sytuacji żadną reprymendą ani złośliwą ripostą. Zirytowani tym upokorzeniem, usiłowali zatem zrekompensować to sobie, wybierając pierwsze miejsca za stołem. Chrystus, widząc to, zachęcał wszystkich do odwróconej logiki działania, a mianowicie do tego, by zajmowali ostatnie miejsca. Jego słowo miało skłonić ludzi, których jedynym celem było zdobycie poważania u innych, do porzucenia bezczelnego i pyszałkowatego zachowania, które wyrządzało wiele szkód przede wszystkim ich własnym duszom. Było to próżne popisywanie się własną pozycją i rozsmakowywanie się w ceremoniach sprawowanych jedynie dla konwenansów.

Jezus znał kulisy tych oportunistycznych spotkań, służących uwolnieniu się od długów bądź nakłanianiu do zobowiązań innych. Czuł, że w tym obiedzie brakuje szlachetnego i nadprzyrodzonego celu. Dlatego zwróciwszy się do faryzeusza, który Go zaprosił, zachęcił go, by innym razem, gdy będzie przygotowywał obiad, zaprosił ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych, by zdobyć zasługi przed Bogiem, a nie przed opinią publiczną. Gdy On zachęcił faryzeusza, by zaprosił na obiad ubogich, kalekich, chromych i niewidomych, z pewnością myślał o wielkim zaproszeniu, jakie przez Jego misję Ojciec niebieski kieruje do wszystkich ludzi na świecie, by poznali obfitość i słodycz Jego odkupienia. Ostatnie miejsce jest bowiem obrazem tego, z jakiej nędzy wydobył nas Bóg, „nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia” (Ef 2,5), i metaforą Jego darmowej miłości, która daje wszystko, niczego w zamian się nie domagając: „Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,10). Tylko kochany może kochać i tylko pokochany do głębi może zdobyć się na podobną szlachetność. Kto nadal nosi w sobie neurotyczną potrzebę znaczenia bądź wywierania wpływu na innych, nie poznał jeszcze tego szalonego sposobu bycia pokochanym przez Pana Jezusa. Nie doznał ukojenia, które zaspokaja w ludzkim sercu wszelką żądzę wyniosłości i imponowania innym.

Kiedyś w Rzymie na lotnisku przywitał mnie pewien szczupły, szpakowaty kapłan. Miał ujmujący skromny sposób odnoszenia się, radosny uśmiech i zapał do pomagania. Byłem zaskoczony, gdy wyręczył mnie, zanosząc moje bagaże do samochodu. Potem dowiedziałem się, że był to słynny, od wielu lat pracujący w Indiach misjonarz i założyciel wielu ośrodków. „Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły. Przeciwnie: wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki” (Ps 131,1-2).

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ks. Robert Skrzypczak Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem