Nowy numer 38/2023 Archiwum

Teolożka w podomce

W miejscu, gdzie urodziła się sługa Boża Rozalia Celakówna, ktoś wbił pal, a na nim zawiesił obraz Chrystusa Króla. Przyjeżdżają pielgrzymi z całej Polski. Również ci od ks. Natanka

Rozalia już w Jachówce nie mieszka. Spakowała dobytek w tekturową walizkę i zeszła ścieżką na drogę, gdzie czekała furmanka. Pojechała do Suchej Beskidzkiej, a stamtąd pociągiem do Krakowa. Poszczęściło się wiejskiej dziewczynie, pielęgniarką w szpitalu została. Było to jeszcze przed II wojną światową.

Stefania również tą ścieżką schodziła, tylko że już po wojnie. Raz nawet znosili ją tędy na noszach i myślała, że schodzi na drugi świat. Później wzbiła się w niebo samolotem wojskowym – bujało, szarpało. Aż wreszcie wylądowali w Krakowie i na blok operacyjny zawieźli. Pielęgniarki Rozalii tam nie było, ale to ona uratowała Stefanię.

Przystanek

Droga przez Jachówkę jest kręta. Po jednej i drugiej stronie pobocza wyrastają góry. Na nich domy i lasy. Niedawno były domy i pola. Teraz mało kto gospodarzy, więc ściana lasu przybliża się do drogi. Żaden tam piękny drzewostan, głównie samosiejki. Wraz z drzewami przybliżyły się sarny, jelenie i dziki. Dla niespełna tysiąca mieszkańców to prawdziwe oblężenie.

Jachówka ma kościół, bibliotekę i kilka sklepów spożywczych. Ludzie nie sieją, to do sklepu często zaglądają. Jest i przystanek autobusowy, a na nim ogłoszenia, np. „Sprzedam dwumiesięczne cielę, czerwonobiałe”. Jest i nowocześniej: „Do sprzedania yorki miniaturki – po małych i ładnych rodzicach. Odrobaczone i zaszczepione, posiadają książeczki zdrowia. Tata 1,1 kg, mama 1,6 kg”.

Za przystankiem z ogłoszeniami jest stroma ścieżka, którą kiedyś schodziła Rozalia i którędy znosili Stefanię.

Miłosierdzie łatwiejsze od królowania

Wysoko mieszkają Stefania i Henryk Strączkowie. Wyżej już tylko młody las, co schodzi polami. Gospodyni za głowę się chwyta na myśl, że z grobów mieliby powstać ojcowie i spojrzeć tam, gdzie kiedyś rosły pszenica, owies, żyto. Ale nic na to nie poradzi, młodzi w ziemi zarobku nie szukają, tak jak Strączkowie, gdy byli młodzi.

Staruszkowie siedzą pod świętymi obrazami w stuletniej izbie. Z biblioteczki wyziera książka o słudze Bożej Rozalii Celakównie. Czyta Stefania, rzadziej Henryk. Nie potrzebuje on książki, skoro widywał Rozalię – a to przy żniwach i wykopkach, a to przez płot na ławeczce w ogrodzie. Przyjeżdżała z Krakowa, żeby pomóc matce, ojcu i licznemu rodzeństwu. Zawsze z powrotem jakiegoś sera zabrała, jajek i kurę. Skromna, uśmiechnięta, bardzo zapracowana, zwyczajna. Dopiero po jej śmierci w 1944 roku mówiło się we wsi, że Chrystus prosił ją, żeby pomogła Mu zostać królem. Ale mało kto rozumiał tę prośbę. I tak jest tutaj do dziś.

Dzięki książce Stefania wie więcej niż przeciętny mieszkaniec Jachówki. Przyznaje jednak, że przesłanie sąsiadki zapisane w krótkich notatkach jest trudniejsze od przesłania św. Faustyny zapisanego w dzienniczku. Miłosierdzie Boże wydaje jej się prostsze niż królowanie Chrystusa.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast