Nowy numer 38/2023 Archiwum

Nauczyć przyzwoitości

O problemach mediów publicznych oraz związkach polityków z mediami z Krzysztofem Czabańskim rozmawia Andrzej Grajewski

Andrzej Grajewski: Zapowiada Pan, że idzie do polityki, aby zmienić sytuację w polskich mediach. Co w nich trzeba zmienić?

Krzysztof Czabański: – Co trzeba zmienić, widać gołym okiem. Trzeba je nauczyć przyzwoitości i warsztatu dziennikarskiego. Ale do tego są potrzebne zmiany systemowe, co wymaga także porozumienia politycznego. Jeden człowiek niewiele zdoła dokonać.

Wyobraża Pan sobie, że możliwa jest wspólna refleksja PiS i PO w tej sprawie?

 

– Jest potrzebna refleksja polityków, którzy myślą o Polsce. Dlatego, że media, w tym publiczne, przyczyniają się obecnie do degeneracji życia publicznegow Polsce.

A kiedy Pana ekipa rządziła w radiu publicznym i telewizji, było lepiej?

– Proszę przypomnieć sobie, kto przychodził wówczas do radia, kto komentował wydarzenia przed mikrofonami, kto prowadził audycje. Byli to dziennikarze, mówiąc w wielkim skrócie, od „Naszego Dziennika” i „Gazety Polskiej” do „Gazety Wyborczej”. W trakcie mojego zarządzania radiem dodawałem nowe treści i nowych ludzi do programu, a nie odejmowałem, jak to się robiło kiedyś i jak jest obecnie.

Mechanizm wyłaniania kierowniczych gremiów mediów publicznych przez KRRiT jest upolityczniony i zawsze będzie skutkował dominacją w mediach jakiejś opcji.

– KRRiT działa według klucza politycznego, ale warto się przyjrzeć praktyce, gdyż wówczas można zaobserwować interesującą prawidłowość. Jak prezesem telewizji publicznej został Wiesław Walendziak, to nie usunięto z Woronicza głosu lewicowo-liberalnego, tylko dodano głos centrowo-prawicowy. Później przyszedł czarny okres prezesury Roberta Kwiatkowskiego. Pod jego kierunkiem telewizja została zawłaszczona przez układ postkomunistyczny. Było to w jawnej sprzeczności z misją publiczną telewizji, której istotą jest przecież możliwość prowadzenia dyskursu publicznego. Później pojawił się Jan Dworak, który zaprosił również do telewizji Jana Pospieszalskiego, o czym dzisiaj mało kto pamięta. Wreszcie pojawił się Bronisław Wildstein, który na szeroką skalę wpuszczał na antenę głosy wcześniej z niej wykluczone, m.in. w programach historycznych, czy publicystycznych. Ale w tym samym czasie na antenie był obecny także głos innych środowisk.

Ale to nie lewica odwołała Wildsteina ze stanowiska prezesa telewizji, tylko koalicja z PiS na czele, gdyż był zbyt niezależny.

– Ta decyzja z pewnością była błędem politycznym, przed którym zresztą przestrzegałem. Gdyby pan porozmawiał z najważniejszymi politykami z prawej strony, ich refleksja byłaby podobna. Nie wiem jednak, czy przeważyło to, że Wildstein nie ulegał naciskom... Mam własne doświadczenia w tej sprawie jako prezes radia.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Quantcast