Ostrzelano m.in. pałac prezydencki, są zabici i ranni.
Izraelska armia ostrzelała w środę stolicę Syrii, Damaszek - poinformowały zarówno miejscowe władze, jak i przebywający na miejscu korespondenci światowych agencji. Ataki przeprowadzono m.in. na budynki rządowe. Działania izraelskiej armii potępił szef MSZ Turcji.
Izraelskie wojska przez cały dzień atakują cele w syryjskiej stolicy. Według ostatnich informacji ostrzelany został między innymi pałac prezydencki w Damaszku oraz gmach ministerstwa obrony. Sytuację z najbliższego otoczenia budynku relacjonuje na żywo telewizja Al Dżazira. Wcześniej izraelskie drony ostrzelały wejście do gmachu dowództwa syryjskiej armii w Damaszku. Na razie brak potwierdzonych informacji o ofiarach śmiertelnych.
Izrael twierdzi, że jego armia stanęła w obronie ludności druzyjskiej. Minister obrony Israel Kac zapowiedział, że izraelski rząd będzie chronić wyznawców religii druzyjskiej w Syrii, a izraelska armia zada władzom w Damaszku "bolesne ciosy". Oświadczył też, że wojsko Izraela będzie atakować syryjskie siły w prowincji Suwejda tak długo, aż się z niej "całkowicie wycofają".
Zwrócił się też bezpośrednio do 150-tysięcznej społeczności druzyjskiej w Izraelu. "Nasi druzyjscy bracia w Izraelu: możecie liczyć, że (armia) ochroni waszych braci w Syrii". Izraelskie władze zapowiedziały też, że nie dopuszczą do koncentracji syryjskich wojsk w pobliżu granicy obu państw. Gabinet premiera Benjamina Netanjahu przekazał, że jest w stałym kontakcie z władzami USA w sprawie sytuacji na granicy z Syrią.
W niedzielę w położonym na południu Syrii regionie doszło do starć wyznawców religii druzyjskiej z sunnickimi Beduinami, na co zareagowała syryjska armia. Po wejściu sił rządowych dodatkowo doszło do starć armii z druzami, którzy też zarzucili syryjskim siłom bezpieczeństwa dokonywanie pozasądowych egzekucji, a także grabieże i podpalenia domów cywilów. We wtorek grupa druzów z Izraela przedostała się na terytorium Syrii. Domagali się izraelskiej i międzynarodowej interwencji w obronie społeczności druzyjskiej; izraelscy żołnierze mieli ich zawrócić.
W reakcji na działania izraelskiej armii ministerstwo spraw zagranicznych Turcji stwierdziło w środę, że ich celem jest sabotaż procesu pokojowego w Syrii po obaleniu w grudniu ub. roku reżimu Baszara al-Asada.
***
Do 300 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych starć między syryjskimi siłami rządowymi a druzyjskimi bojownikami w położonym na południu kraju druzyjskim mieście Suwejda - poinformowało w środę Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Poprzedni bilans mówił o 248 ofiarach.
Według Obserwatorium w walkach zginęło 69 druzyjskich bojowników i 40 druzyjskich cywilów, przy czym spośród cywilów 27 zostało "straconych w trybie doraźnym" przez siły rządowe. Ponadto śmierć poniosło 165 członków wojsk rządowych i 18 beduińskich bojowników, a także 10 członków sił ochrony rządu Syrii.
Wcześniej w środę syryjskie ministerstwo obrony informowało, że starcia między syryjskimi siłami rządowymi a druzyjskimi bojownikami w Suwejdzie ponownie rozgorzały. Resort przekazał, że armia reaguje na ostrzał, a lokalny portal - że miasto jest atakowane ogniem artyleryjskim.
Konflikt, który spowodował wtorkową interwencję sił rządowych Syrii, wybuchł w piątek, kiedy uzbrojeni Beduini zaatakowali i obrabowali młodego druza. W odpowiedzi druzowie porwali kilku Beduinów. Przemoc objęła nie tylko miasto Suwejda, stolicę prowincji o tej samej nazwie, ale też sam region, posterunki policji i główne szlaki komunikacyjne.
Druzowie są hermetyczną grupą religijną, których wiara wyewoluowała przed tysiącem lat z szyickiego odłamu islamu. Nie pozyskują nowych wyznawców, druzem można się tylko urodzić. Największa część bliskowschodnich druzów (ok. 700 tys.) mieszka w kilku rejonach Syrii, głównie w rejonie Suwejdy, ok. 150 tys. - w Izraelu. Dla ponad 100 tys. domem jest Liban, a dla ok. 20 tys. - Jordania. Wszędzie znani są z lojalności wobec państw, w których żyją.
***
Portal Axios poinformował, że administracja prezydenta USA Donalda Trumpa po raz kolejny wezwała w środę władze Izraela, by wstrzymały ataki na stolicę Syrii, Damaszek. Szef dyplomacji USA Marco Rubio potwierdził, że władze USA są w kontakcie z rządem Benjamina Netanjahu.
Powołując się na wysokiego rangą urzędnika Białego Domu, Axios przekazał, że amerykańskie władze od wtorku kontaktują się z przedstawicielami rządu Izraela. Według informacji uzyskanych przez portal specjalny wysłannik USA do Syrii, a zarazem amerykański ambasador w Turcji, Tom Barrack, miał we wtorek i środę kilka razy rozmawiać z głównym doradcą premiera Benjamina Netanjahu Ronem Dermerem.
- Powiedzieliśmy Izraelczykom, aby ustąpili i wzięli oddech - cytuje Axios swego informatora. Według urzędnika, na którego powołuje się portal, Waszyngton naciska na bezpośrednie rozmowy między Izraelem a Syrią w celu rozwiązania kryzysu.
Wiadomość, że rząd USA jest w stałym kontakcie z izraelskimi władzami, potwierdził w osobnym komunikacie szef amerykańskiej dyplomacji Marco Rubio.
Izraelska armia ostrzelała w środę budynki rządowe w stolicy Syrii. Celem ataków były m.in. pałac prezydencki, ministerstwo obrony oraz wejście do budynku dowództwa syryjskiej armii. Izrael twierdzi, że jego armia stanęła w obronie ludności druzyjskiej, która w niedzielę starła się z siłami rządowymi w położonej blisko granicy z Izraelem prowincji Suwejda.
Minister obrony Israel Kac zagroził, że izraelska armia zada władzom w Damaszku "bolesne ciosy". Oświadczył też, że wojsko Izraela będzie atakować syryjskie siły w prowincji Suwejda tak długo, aż się z niej "całkowicie wycofają". Według izraelskich mediów jeszcze dziś Kac uda się z wizytą do Waszyngtonu.