Lacińskie słowo misericordia dobrze oddaje naturę miłosierdzia.
Lacińskie słowo misericordia dobrze oddaje naturę miłosierdzia. Oznacza poruszenie serca z powodu nędzy innych. Opisuje stałą postawę dobroci i przebaczenia. Często myślimy o miłosierdziu jako o uczuciu, takim jak litość albo współczucie, i z pewnością takie odruchy stanowią element miłosierdzia. Ale ostatecznie miłosierdzie jest czymś więcej niż uczuciem. Chodzi w nim o to, co robimy i co skłania nas do działania w taki, a nie inny sposób.
Będąc dalekim od powierzchownego osądzania ludzkich czynów, człowiek miłosierny uważa każdą osobę za zawsze zdolną – jeśli nie przez nią samą, to na mocy Bożej łaski – do powrotu do sprawiedliwości i nie przestaje kochać bliźniego pomimo jego błędów. Tym właśnie jest miłosierdzie: odwrócić przekonania i czyny prowadzące do niesprawiedliwości, aby ją pokonać w sercach bliźniego i w swoim. Miłosierdzie przeciwstawia się niesprawiedliwości miłością. Początkiem miłosierdzia jest głęboka świadomość tego, że sami go potrzebujemy. Powszechny nawyk każe nam dostrzegać po pierwsze niesprawiedliwość innych, natomiast człowiek miłosierdzia zauważa najpierw własny grzech. Widzi, ile miłosierdzia otrzymał od Boga przez mękę Chrystusa, sakramenty oraz miłość, jakiej doświadcza w rodzinie i w Kościele. Otrzymawszy tak wielkie miłosierdzie, możemy dawać je innym. Miłosierdzie jest w stanie rozwalić mury każdej nikczemnej bastylii. Sowiecki komisarz oświaty Anatolij Łunaczarski twierdził: „Nienawidzimy chrześcijaństwa i chrześcijan. Głoszą bowiem miłość bliźniego i miłosierdzie, co jest sprzeczne z naszymi zasadami. Miłość chrześcijańska jest przeszkodą w rozwoju rewolucji. Musimy nauczyć się nienawidzić i dopiero wtedy podbijemy świat”. Tymczasem Jezus powiedział: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą” (Mt 20,25-26). Oni mówią, że musimy nauczyć się nienawidzić; my mówimy, że musimy nauczyć się kochać. Jedynym sposobem okazania miłości Bogu i bliźniemu jest odrzucenie egoizmu, aby martwe „ja” nie mogło stać się sposobem dążenia do rzeczy wyższych. Miłość nie polega na braniu w posiadanie, miłość polega na oddawaniu siebie.
Piękno i siła przypowieści Jezusa o miłosiernym Samarytaninie skłania mnie do refleksji, że tempo udzielania pomocy duchowej nie przystaje do tempa, w jakim obecnie udziela się pomocy materialnej potrzebującym. Nie brakuje zbiórek, których celem jest wspieranie ludzi, którym brakuje środków do życia. W znacznie mniejszym stopniu odczuwa się natomiast potrzebę niesienia pomocy w przypadku głodu duchowego. Skoro istnieją „banki oczu” dla ludzi niewidomych oraz banki krwi dla ludzi chorych na anemię, dlaczego nie miałyby istnieć banki modlitwy dla ludzi upadłych i banki samowyrzeczenia dla grzeszników? Wielu poranionych duchowo podróżnych nie spotyka dobrego Samarytanina, który wlałby olej modlitwy wstawienniczej i wino wynagrodzenia w ich udręczoną duszę.
Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem