Od dziecka mamy zakodowaną sympatię do parowozów. A gdy ta ciuchcia jest wąskotorowa i przemierza zielone Bieszczady, to już połączenie idealne.
Ruszamy w górę niewielkiego wzniesienia. Ze ścieżki ucieka dorodny zając. W oddali już słychać stukot kół, a nad drzewami unosi się dym. Po chwili zza zakrętu toru wyłania się niewielka lokomotywa ciągnąca rząd wagonów. Taki obrazek w dzikich Bieszczadach żyje od prawie 130 lat, choć dawniej niewielkie parowozy, zamiast turystów, woziły najważniejszy produkt tych stron – drewno.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.