– U nas pojęcie przełożonego jest troszeczkę inne niż w „normalnej” wspólnocie zakonnej – mówi s. Dorota Kowalewska, augustianka. To kolejna rozmowa z cyklu poświęconego duchowości augustiańskiej, z której wywodzi się nowy papież Leon XIV.
„10 kluczy św. Augustyna” to wakacyjny cykl rozmów z augustianinem o. Beniaminem Kuczałą oraz augustianką s. Dorotą Kowalewską. Kolejne tematy przybliżają spuściznę św. Augustyna oraz duchowość papieża Leona XIV [zobacz wszystkie odcinki].
Jarosław Dudała: Bardzo pięknie wyraził św. Augustyn ideał wspólnoty: „Jeden duch i jedno serce”. Ale czy to w ogóle jest możliwe do osiągnięcia?
S. Dorota Kowalewska OSA: To jest możliwe do osiągnięcia – pod pewnymi warunkami… Przede wszystkim wspólnota może zaistnieć tam, gdzie wszyscy jej członkowie kierują się pragnieniem szukania Boga – in Deum. To On jest źródłem jedności i tylko wtedy, gdy Bóg naprawdę staje się centrum życia, możliwa jest harmonia serc i myśli. Po drugie, potrzebna jest pokora – gotowość, by nie stawiać siebie w centrum, ale uznać drugiego człowieka jako dar i zobowiązanie. Po trzecie, konieczna jest miłość, która – jak pisał św. Augustyn – „nie szuka swego”, ale dąży do dobra wspólnego. I wreszcie wspólnota potrzebuje cierpliwości, przebaczenia i ciągłego nawracania się, bo jedność nie jest dana raz na zawsze – trzeba ją codziennie pielęgnować. Wtedy ideał „jednego serca i jednego ducha” staje się nie tylko możliwy, ale realny.
Święty Augustyn – mówiąc o wspólnocie – cały czas odwoływał się do Trójcy Świętej. Mówił, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga w Trójcy, więc z natury jest istotą społeczną. Ma w sobie ogromne, głębokie pragnienie życia we wspólnocie, które jednak zostało zakłócone przez grzech. Dlatego z jednej strony mamy w sobie głębokie pragnienie braterstwa i jedności z innymi ludźmi, a z drugiej – mamy też w sobie zakłócenia tego pragnienia w postaci grzechów czy dążenia do własnych celów. Wspólnota między ludźmi jest możliwa do osiągnięcia, ale nie jest to łatwe.
Żyję we wspólnocie, ale inaczej niż Siostra: żyję w rodzinie, nie wyrzekam się własności prywatnej. Rzeczywistość mojego życia różni się od tej zakonnej. Zastanawiam się, czy to, co św. Augustyn pisał o wspólnocie, jest do zastosowania w życiu ludzi świeckich.
Jak najbardziej! Bo po co jest wspólnota? Po co jest przyjaźń? Po co są nam potrzebni inni ludzie? Żeby razem iść do Boga. Żeby tego Pana Boga odkrywać gdziekolwiek jesteśmy, zarówno w skarbach słowa Bożego, jak i w codzienności – mówi Augustyn. To są rzeczy, które dotyczą nas wszystkich. To po pierwsze.
A po drugie, nawet żyjąc w naszym zakonie, nie do końca wyrzekamy się własności prywatnej. Bo rzeczywiście – z jednej strony – mamy jedno serce i jedną duszę, a z drugiej strony…
…jedną kieszeń?
Można by tak powiedzieć. Ale my właściwie nie mamy ślubu ubóstwa w takim rozumieniu jak na przykład franciszkanie. To jest raczej ślub dzielenia się wspólnym dobrem.
Co to praktycznie znaczy?
Według św. Augustyna, mamy dzielić się dobrami materialnymi i duchowymi. Czyli z jednej strony dajemy wszystko do wspólnej kasy i oddajemy zarząd tymi dobrami materialnymi wspólnocie…
Czyli siostrze przełożonej?
Nie. Wspólnie decydujemy o tym, co się dzieje z naszymi dobrami. Przełożona nie jest „szefową”, która rozdziela według własnego uznania. Ona pełni służbę, która ma prowadzić do rozeznania w duchu jedności. Czasem to ona koordynuje pewne sprawy, ale rozeznanie dokonuje się we wspólnocie – przez rozmowę, modlitwę, słuchanie siebie nawzajem.
U nas pojęcie przełożonego jest troszeczkę inne niż w „normalnej” wspólnocie zakonnej. Święty Augustyn mówił, że przełożony nie powinien „rządzić” z pozycji władzy, ale z miłością służyć. To primus inter pares – pierwszy między równymi. Jego siła nie polega na tym, że „ma rację” albo „wydaje polecenia”, ale na tym, że potrafi zbudować jedność, zainspirować, dodać odwagi. On też ma być pierwszym w słuchaniu, w pokorze, w przebaczaniu. Tak rozumiana władza we wspólnocie augustiańskiej nie oddziela, ale łączy. Nie wynosi ponad innych, ale pozwala być z nimi, dla nich, razem z nimi szukać Boga.
Po drugie, zgodnie z naszymi zasadami, dzielimy się nie tylko dobrami materialnymi, ale też dobrami duchowymi, czyli naszymi natchnieniami, oczekiwaniami, talentami, uczuciami, owocami medytacji. To się dzieje na rekreacjach, czyli w czasie przeznaczonym na odpoczynek, i w zwykłych rozmowach. I to się dzieje dosyć często.
Często? Trudno jest się podzielić tym, co się zarobiło, ale czasem jeszcze trudniej jest się podzielić własnymi uczuciami.
To prawda, nie jest to łatwe. Ale też trzeba to robić odpowiednio, to znaczy: wyrażać swoje uczucia w taki sposób, który z jednej strony jest prawdziwy, a z drugiej – szanuje uczucia drugiego; uważa, żeby go nie zranić. Do tego wszystkiego potrzebna jest jeszcze bezpieczna przestrzeń. Oczywiście, absolutne poczucie bezpieczeństwa we wspólnocie to pewien ideał, ale rzeczywiście mamy bezpieczną przestrzeń, w której mogę się z jedną, drugą czy trzecią siostrą podzielić swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami, uczuciami. To jest ta nasza augustiańskość.
Sporo się teraz mówi o tym, że Kościół ma być przestrzenią bezpieczną. Dotyczy to głównie bezpieczeństwa dzieci, ale przecież nie tylko. Czy macie jakiś sposób, żeby to bezpieczeństwo we wspólnocie zapewnić wszystkim, zwłaszcza tym najsłabszym?
Przede wszystkim jesteśmy nastawieni na słuchanie siebie nawzajem. Poza tym przełożona czy przełożony w augustiańskiej wspólnocie zakonnej to nie jest lider, przywódca, ale ktoś, kto służy. Augustyn mówił, że takiej osobie nie ma czego zazdrościć, a raczej trzeba jej współczuć. Jej władza nie ma się opierać na okazywaniu mocy, ale na dostrzeganiu tych najmniejszych i tych, którzy najbardziej potrzebują. Zresztą św. Augustyn mówił – i to jest bardzo ważne! – żeby dóbr wspólnych nie rozdawać każdemu po równo, ale każdemu według tego, czego potrzebuje.
Wydaje mi się, że do tego odnosi się motto obecnego papieża: „In Illo unum”, czyli [w Chrystusie] jesteśmy jedno. Pewnie, że jesteśmy różni i jesteśmy liczni, ale chodzi o to, żeby w Chrystusie stanowić jedno.
W jednej z poprzednich rozmów mówiliśmy, że – według św. Augustyna – szukać Pana Boga trzeba przede wszystkim we własnym wnętrzu. To jednak rodzi ogromne niebezpieczeństwo, że człowiek uzna za głos Boży swoje własne pragnienia, lęki czy jakieś projekcje. Dlatego potrzebujemy drugiego człowieka, żeby zweryfikować te nasze odkrycia. Inaczej mówiąc: potrzebujemy wspólnoty.
Tak! Augustyna – jak chyba żadnego innego myśliciela ani świętego – nie można pojmować wybiórczo. Jego naukę trzeba w miarę możliwości poznawać w całości, bo dopiero wtedy zrozumie się cały jej sens. Kiedy wyrwiemy z kontekstu stwierdzenie, że Pana Boga znajdujemy przede wszystkim w sobie, to możemy dojść do absurdalnych wręcz stwierdzeń.
Czyli: rozeznawanie wewnętrzne – tak, ale w połączeniu z rozeznawaniem wspólnotowym?
Jak najbardziej! Święty Augustyn był mistrzem życia wewnętrznego, ale nigdy nie absolutyzował subiektywnego doświadczenia. Mówił wyraźnie: „Wróć do siebie, a w człowieku wewnętrznym mieszka prawda” (De vera religione, 39,72). Ale jednocześnie wiedział, że serce człowieka jest zranione grzechem i bywa nieprzejrzyste. Dlatego sam szukał potwierdzenia swoich duchowych intuicji w rozmowie z przyjaciółmi, w Piśmie Świętym, w nauce Kościoła. Dla Augustyna rozeznanie to proces – dynamiczny, wspólny, pokorny.
W jego życiu bardzo widoczne jest to, że nie podejmował ważnych decyzji sam. Nawrócenie dokonało się w obecności przyjaciela, modlitwa w ogrodzie miała świadka, a kiedy wybierał drogę życia, nie izolował się, ale dzielił się tymi rozterkami z innymi. Wspólnota była dla niego nie tylko miejscem codzienności, ale przestrzenią, gdzie słyszy się Boga.
Dlatego rozeznanie duchowe – według Augustyna – to zawsze połączenie interioritatis i communitatis: wejścia w siebie i wsłuchania się w innych. To właśnie drugi człowiek może pomóc nam odróżnić, co jest Bożym poruszeniem, a co tylko głosem naszych emocji, lęków czy ambicji. Dlatego wspólnota nie tylko chroni przed iluzją, ale też pomaga zobaczyć prawdę – tak o sobie, jak i o Bogu.
I co ważne: augustyńska wspólnota to nie grono ludzi, którzy mają zawsze rację, ale tych, którzy razem szukają. „Razem idźmy do Boga” to jedno z najpiękniejszych zdań Augustyna. Właśnie w takim klimacie: otwartości, słuchania, wzajemnego zaufania możliwe jest prawdziwe rozeznanie.
Jarosław Dudała
Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.