Herezje wiecznie żywe: Monoperspektywiści

Teologowie, którzy nie byli w stanie wsłuchać się w racje oponentów, ostatecznie wypadli za burtę ortodoksji.

Przez cały IV i V wiek teologowie Kościoła toczyli burzliwe spory, które ostatecznie doprowadziły do wypracowania ortodoksyjnej doktryny o Bogu i Chrystusie. Chrześcijaństwo przenikające w tym czasie z judaizmu do świata helleńskiego zmuszone było wiarę apostołów wyrazić w nowy sposób, właściwy odmiennej kulturze. Biblijny sposób mówienia trzeba było przełożyć na język bardziej filozoficzny, co wcale nie było zadaniem łatwym. Podczas tych sporów, w których wykuwała się ortodoksyjna nauka Kościoła, pojawiły się także takie propozycje rozwiązań teologicznych podnoszonych kwestii, które zostały przez większość odrzucone. Dziś nazywamy je herezjami.

W centrum uwagi i tym samym sporów teologów był oczywiście Chrystus, o którym już na początku II wieku Ireneusz z Lyonu pisał w prosty sposób, że jest „podwójny”: Boski i ludzki. To właśnie ta „podwójność” Pana będzie rodziła masę pytań: jeśli Chrystus jest Boski, to czy mamy dwóch Bogów: Ojca i Syna Bożego? Jak może być jednym i tym samym ten, który w swojej boskości jest wieczny, a w swoim człowieczeństwie umiera na krzyżu? Jak czytać i rozumieć poszczególne fragmenty Pisma Świętego w kontekście tych pytań?

Przez te potężne spory teologiczne Kościół przeszedł, docierając ostatecznie do sformułowania ortodoksyjnej nauki dzięki dialogowi prowadzonemu przez dwie szkoły, czy też dwa nurty teologiczne. Centrum pierwszego z nich była Antiochia w Syrii, drugiego – Aleksandria w Egipcie: dwa największe po Rzymie miasta starożytnego świata.

Szkoły te różniło właściwie wszystko: od fundamentalnych założeń, przez metody prowadzenia rozważań czy sposób interpretacji Pism Świętych, po wysnuwane wnioski. Łatwo się domyślić, że tego rodzaju różnice rzutowały na osobiste relacje pomiędzy przedstawicielami poszczególnych szkół, czyli mówiąc wprost: teolodzy z Antiochii nie przepadali za teologami z Aleksandrii, a i u teologów z Aleksandrii można było wyczuć brak sympatii dla kolegów z północy. Nic więc dziwnego, że za rzucanymi wzajemnie oskarżeniami o herezję kryły się często osobiste niesnaski, a nie tylko troska o ortodoksję nauki Kościoła…

Bardzo możliwe, że to napięcie pomiędzy dwoma różnymi szkołami doprowadziłoby do głębokiego rozdarcia i nieodwracalnego podziału, gdyby nie zdumiewająca postawa Kościoła Rzymu, który – chociaż był mniej twórczy teologicznie – potrafił uważnie słuchać raz jednej, a raz drugiej szkoły. Gdy w sporze o Syna Bożego teologowie z Antiochii, skupieni na człowieczeństwie Chrystusa, prawie negowali Jego boskość, Rzym zdecydowanie poparł teologów z Aleksandrii: Atanazego i idących za nim ojców kapadockich. Gdy jednak teologia Aleksandrii tak podkreślała boskość Syna Bożego, że znikało Jego człowieczeństwo, raz pozbawione duszy, innym razem woli czy innego fundamentalnego aspektu ludzkiej natury, Rzym przyjął perspektywę teologów syryjskich przeciw egipskim. Dzięki zdolności Rzymu i zdecydowanej większości przedstawicieli obu nurtów udało się ostatecznie wypracować ortodoksyjną naukę określoną przez cztery pierwsze sobory powszechne: w Nicei, Konstantynopolu, Efezie i Chalcedonie.

Ci teologowie, którzy uparcie przywiązani byli do własnej szkoły i nie byli w stanie wsłuchać się w racje oponentów, żeby dokonać jakiejś korekty własnego myślenia, ostatecznie wypadli za burtę ortodoksji i dziś ich imionami określa się różne herezje. Apolinary z Laodycei, Teodor z Mopswestii czy Nestoriusz. Każdy z nich trafił na listę heretyków z innego powodu, ale wszystkich łączy jedno: nie potrafili wsłuchać się w racje innych, za bardzo cenili swoją opinię i nie potrafili spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy.

Taki „monoperspektywizm” jest chyba jedną z najbardziej żywotnych herezji…

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Przemysław Szewczyk Historyk Kościoła, patrolog, tłumacz dzieł Ojców Kościoła, współzałożyciel Stowarzyszenia „Dom Wschodni – Domus Orientalis”, twórca portalu patres.pl, poświęconego Ojcom Kościoła.