Tylko goli żal

Oto kwintesencja sportu: rywalizacja, kto kogo pokona, kto będzie miał więcej siły, charakteru, determinacji...

Jak powszechnie wiadomo, „piłka nożna jest najważniejszą spośród rzeczy nieważnych”. Z pewnością to porzekadło, które lubił cytować sam Jan Paweł II, nabiera szczególnego smaku w maju, gdy rozstrzygają się rozgrywki klubowe na wszystkich poziomach – od lig buraczanych po ligę mistrzów. I rzeczywiście, warto było się męczyć oglądaniem wieloetapowych i skomplikowanych do niemożliwości europejskich pucharów, by zobaczyć dwumecz Barcelona–Inter. Stwierdzenie, że żaden scenarzysta nie wymyśliłby takiej dramaturgii, brzmi banalnie, ale cóż więcej można napisać? Może nieśmiertelne: „szkoda, że państwo tego nie widzieli” (jeśli to w ogóle możliwe). Zwroty akcji (z piekła do nieba i z powrotem), fantastyczne bramki, cudowne parady bramkarza Interu – to jedno, ale oprócz czysto piłkarskich elementów była to także kwintesencja sportu: rywalizacja, kto kogo pokona, kto będzie miał więcej siły, charakteru, determinacji. Bo na tym poziomie umiejętności i wyszkolenia decyduje tak naprawdę olimpijska waleczność. Więcej mieli jej w sobie gracze Interu. Zawsze jednak znajdzie się coś, co tę sportową konfrontację zaburza. Dla wielu kibiców jest to coraz brutalniejsza ingerencja w wynik systemu VAR, który teoretycznie miał wyeliminować ryzyko sędziowskich pomyłek. Czy jednak dostrzegalny wyłącznie przez mikroskop spalony, unieważniający gola strzelonego po przepięknej akcji, nie jest sprzeczny z ideą sportowej rywalizacji? Czy dwukrotna zmiana decyzji sędziego Marciniaka (po interwencji VAR) na niekorzyść Barcelony, dotycząca rzutów karnych, nie wypaczyła jednak wyniku fascynującego widowiska?

Tego typu pytania narzucają się także obserwatorom naszych rozgrywek ligowych, wyjątkowo w tym roku ciekawych, bo jak z rękawa można sypać przykładami meczy z kontrowersyjnymi karnymi, dziwnymi faulami czy unieważnianymi przez VAR bramkami na podstawie naprawdę milimetrowych spalonych. Niby na wszystkie te decyzje są twarde dowody… tylko goli żal. A przecież one są tu najważniejsze.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Legutko Piotr Legutko dziennikarz, publicysta, wykładowca, absolwent filologii polskiej UJ. Kierował redakcjami „Czasu Krakowskiego”, „Dziennika Polskiego”, „Nowego Państwa” i „Rzeczy Wspólnych”, a także krakowskim oddziałem TVP i kanałem TVP Historia. Z „Gościem Niedzielnym” związany od początku XXI wieku. Opublikował m.in. „O dorastaniu czyli kod buntu”, „Jad medialny”, „Sztuka debaty”, „Jedyne takie muzeum”, książkowe wywiady z Janem Polkowskim i prof. Andrzejem Nowakiem oraz „Mity IV władzy” i „Gra w media” (wspólnie z Dobrosławem Rodziewiczem). Wykładowca UP JP II oraz Akademii Ignatianum.