Celibat jest zobowiązaniem do czystości, a ta kończy się już wtedy, gdy kapłan otwiera się na niemoralne treści.
W 2019 roku w Watykanie biskupi z całego świata spotkali się, by przedyskutować przyczyny skandali seksualnych w Kościele. Na prośbę Franciszka swoją refleksją podzielił się również papież emeryt Benedykt XVI. Jednym z powodów, jakie wskazał, był wpływ liberalnej kultury na życie katolików. Od kilku dekad obserwujemy rewolucję, która ma na celu zmianę standardów dotyczących ludzkiej seksualności. Papież emeryt mówił: „Pewien biskup, który wcześniej był rektorem seminarium, zorganizował pokaz filmów pornograficznych dla kleryków, rzekomo z zamiarem uodpornienia ich w ten sposób na zachowania przeciwne wierze”. Jak wiemy z innych publikacji, nie był to przypadek odosobniony. Istnieją uzasadnione przypuszczenia, że chodziło o celowe niszczenie Kościoła.
Niedawno o. Tomasz Maniura został odsunięty od posługi duszpasterskiej w związku ze zgłoszeniem możliwości popełnienia przez niego nadużyć przeciwko VI przykazaniu Dekalogu wobec osoby dorosłej. Kapłan przyznał się do wyrządzenia krzywdy. Nie znamy szczegółów, ale znamy działalność o. Tomasza i p. Moniki Hoffman-Piszory na kanale Trzy Światy, gdzie np. parę miesięcy temu normalizowali pornografię (pisałem o tym w felietonie „Miłość ocenia”). Czy może dziwić upadek kapłana? Celibat jest zobowiązaniem do czystości, a ta kończy się nie w momencie krzywdzenia ludzi, lecz dużo wcześniej, gdy kapłan otwiera się na niemoralne treści. W odcinku, w którym o. Tomasz afirmował aktorkę filmów porno, mówił, że nie zamierza jej nawracać, lecz chce, aby ich światy wpływały na siebie. Tego także chciała p. Monika. Wprost mówiła, że zaproszenie „Poli” do programu było jej inicjatywą, nie księdza, i że jeszcze na żadnego gościa nie cieszyła się tak bardzo. Dziś jednak, kiedy na skutek skandalu zagrożony jest również jej wizerunek, prawi morały i ubolewa, że „zawiodły granice”. Myślę, że granice w ich przypadku zawiodły już dawno.