Ósmy dzień tygodnia. Rozmowa z bp. Arturem Ważnym

– To była niezwykle paschalna śmierć. Franciszek umierał w ukryciu, tak jak żył – mówi bp Artur Ważny.

Marcin Jakimowicz: Już pierwszego dnia pontyfikatu ukazał się wpis jednego z celebrytów: „Drażnią mnie zbyt zwyczajne buty papieża”. Czy ta prostota nie była kwintesencją tego pontyfikatu?

bp Artur Ważny:
Franciszek był prosty, bo był ewangeliczny. Bardzo ewangeliczny. Myślę, że to było dla wielu z nas trudne do przyjęcia, zwłaszcza w Polsce, bo myśmy trochę tę Ewangelię opakowali w ozdobne, kosztowne, „kościelne” szatki i zapomnieli o jej istocie. I nagle pojawił się papież, który wyszedł w zwykłych butach. Dla mnie był to czytelny znak, powrót do Ewangelii. By zrozumieć innego – mawiamy – trzeba wejść w jego buty. W pierwszym dniu pontyfikatu papież chciał powiedzieć: „Rozumiem cię, bo chodzę w takich butach jak ty, nie w jakichś specjalnych, wyjątkowych. Chcę poznać ludzi, chcę wejść w ich życie i pochodzić w ich butach, by ich lepiej rozumieć”.

Ze Światowych Dni Młodych w Brazylii wielu zapamiętało trzy miliony wiernych i zwykłe drewniane krzesło, na którym Franciszek siedział w czasie uroczystej Eucharystii…

I znowu nie był to jedynie drobny, techniczny szczegół, ale symbol tego pontyfikatu. Zbliżenie, zejście z tronu, piedestału. Stanięcie tuż obok, jak równy z równym. Gdy spotykamy się w związku z synodem, siadamy w kółku na identycznych krzesłach. Jesteśmy na jednym poziomie: nie ma biskupa na katedrze, przełożonego, który patrzy z góry na audytorium. Nie! Siedzimy w kółku i każdy ma podobne krzesło. To jest synodalność.

W notatkach kard. Bergoglia z przemówienia wygłoszonego podczas konklawe czytamy: „Myślę że wielokrotnie Jezus puka od środka, abyśmy pozwolili Mu wyjść. Kościół zachowuje się, jakby pragnął zamknąć Jezusa wewnątrz”. Ile razy słyszałem, że Kościół, wychodząc na zewnątrz, „zatraci sacrum”…

A jest odwrotnie: nie wychodząc do świata i skupiając się na samym sobie, zamieni się w martwe struktury. Franciszek nieustannie podkreślał, że Kościół nie jest sam dla siebie. Wielu z nas drażniły te słowa. Zwłaszcza gdy cytował Jezusa: „Przyjdźcie do mnie wszyscy”. Jak to „wszyscy”? Również ci na peryferiach, na brzegach, marginesach? Papież był w tym bardzo ewangeliczny, zwłaszcza w takim wydaniu Łukaszowym.

Poranek drugiego dnia Wielkiej Nocy, gdy Kościół ogłasza: „Grób jest pusty!”. Niezwykle paschalna śmierć…

Tak! To jakby „ósmy dzień tygodnia”. Kwintesencja tego, co papież pokazał nam bardzo swoim życiem i przepowiadaniem, starając się połączyć doczesność z eschatologią, życie codzienne z wiecznością, ziemię z niebem, to, co „ostatnie”,. z tym, co „pierwsze”. Bardzo dotyka mnie to, że w ostatnim dokumencie o roku jubileuszowym Franciszek mówił o chrzcielnicy w kształcie ośmiokąta. „Przez długi czas chrześcijanie budowali chrzcielnice w kształcie ośmiokąta” [np. w Rzymie u św. Jana na Lateranie – przyp. red.] – wspominał. „W chrzcielnicy inaugurowany jest ósmy dzień, to znaczy dzień zmartwychwstania, dzień, który wykracza poza zwykły rytm, naznaczony upływem każdego tygodnia, otwierając w ten sposób cykl czasu na wymiar wieczności, na życie, które trwa wiecznie; jest to cel, do którego dążymy w naszej ziemskiej pielgrzymce”. I odszedł ósmego dnia!

Jan Paweł II umierał na oczach całego świata, śledziliśmy niemal każdy jego oddech, minuta po minucie. Franciszek żył w ukryciu w Domu Świętej Marty i odszedł w ukryciu. Zaskoczeni dowiedzieliśmy się o jego śmierci z mediów.

Myślę, iż on miał bardzo głębokie przeczucie, że niebawem odejdzie z tego świata. Dzień przed śmiercią spotkał się z wiernymi na Urbi et Orbi. Błogosławieństwo „miastu i światu” było i oczekiwane, i zaskakujące. To było piękne, niezwykle proste pożegnanie z Ludem Bożym: „Błogosławię wam, chciałem was zobaczyć, żeby się z wami na koniec spotkać”. Przypomina mi się Tarnów, kiedy Jan Paweł II patrzył na kilkaset tysięcy wiernych i powiedział: „Trzeba się napatrzeć!”. Franciszek też chciał się napatrzeć. I myślę, że to wzajemne spojrzenie w nas pozostanie.

„Dlaczego wy ciągle pytacie mnie jedynie o Polskę?” – dziwił się papież, gdy odwiedzali go księża znad Wisły…

Nie był w tym pierwszy! Często wracało to już u Benedykta XVI, który chciał nam pokazać szersze spojrzenie na papiestwo, które sami bardzo zawęziliśmy ze względu na Jana Pawła II. Franciszek poszerzył nasze serca i starał się podpowiadać: „Słuchajcie, nie bądźcie sami dla siebie, macie w Polsce niesamowity potencjał – dzielcie się nim”. Często mówił nam o tym, byśmy dzielili się z innymi potencjałem wiary, bo jeżeli się „okopiemy” i zatrzymamy go dla siebie, ostatecznie wszyscy na tym stracimy. Klamrą całego tego pięknego pontyfikatu są dwa dokumenty. W 2013 roku w Evangelii gaudium, swej pierwszej adhortacji, Franciszek wskazywał na radość Ewangelii i naszą zasadniczą misję, czyli jej głoszenie, a w ostatnim dokumencie – o Sercu Jezusowym – prosił, byśmy do tego Bożego Serca zawędrowali, bo jest ono otwarte dla wszystkich.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyli jasno”.