Franciszek – papież peryferii

To było bardzo krótkie konklawe. Dwa dni i zaledwie pięć głosowań. 13 marca 2013 r. zgromadzeni w kaplicy Sykstyńskiej kardynałowie na 266. biskupa Rzymu wybrali Jorge Mario Bergoglia z Argentyny.

Miesiąc wcześniej, 11 lutego 2013 roku, decyzję o rezygnacji ogłosił Benedykt XVI. Świat wstrzymał oddech. Na podobny gest zdobył się aż 719 lat temu papież Celestyn V, po zaledwie kilku miesiącach pontyfikatu.

Wielki nieobecny

W drugim dniu konklawe w Rzymie delikatnie siąpiło. Zgromadzeni na placu św. Piotra czekali, modląc się o wybór nowego papieża. Wielu po kolejnym zakończonym głosowaniu wpatrywało się w komin nad kaplicą Sykstyńską, wypatrując białego dymu. Wybór Jorge Mario Bergoglia na Stolicę Piotrową był zaskoczeniem. Także dla watykańskich i włoskich mediów. Spekulacji i hipotez nie brakowało, a bukmacherzy największe szanse dawali włoskiemu purpuratowi, kard. Angelowi Scoliemu, arcybiskupowi Mediolanu. Wśród przygotowanych zwyczajowo biogramów kardynałów uchodzących za papabili hierarchy z Argentyny zabrakło. Nawet w tak chętnie oglądanym i dopracowanym w najdrobniejszych szczegółach programie publicystycznym „Porta a porta” cenionego red. Bruna Vespy we włoskiej Rai 1 realizatorzy byli przygotowani na kilkanaście nazwisk, ale próżno było szukać wśród nich kard. Bergoglia. Jakimś wyjątkiem na tym tle była polska sekcja Radia Watykańskiego. Kierującym nią wówczas jezuitom nowo wybrany papież nie wydawał się kimś zupełnie obcym. Znali go też duchowni mieszkający w Domus Internationalis Paulus VI przy Via della Scrofa 70, nieopodal Panteonu, którzy na co dzień w przeważającej większości pracują w Kurii Rzymskiej. Ilekroć kard. Bergoglio przybywał do Rzymu, zatrzymywał się właśnie tam. Stamtąd też udał się na pamiętne konklawe, z którego 13 marca 2013 roku wyszedł już jako Franciszek. A do ulubionego miejsca zakwaterowania przyjechał dzień później – uregulować rachunek za pobyt.

Bez patosu

Nowo wybrany papież do około 100 tys. wiernych zgromadzonych 13 marca 2013 roku na placu św. Piotra przemawiał prosto i bez zbędnego patosu. Swych pozdrowień nie rozpoczął słowami: Laudetur Jesus Christus, lecz zwyczajnym „dobry wieczór”, co nie tylko w kręgach kościelnych zostało odebrane bardzo różnie – od rozczarowania świeckim charakterem słów papieża po uznanie dla jego prostej formy przekazu. W pierwszych słowach Franciszka można było dostrzec swego rodzaju analogię do słów Jana Pawła II po jego wyborze na Stolicę Piotrową. Duchowny z Argentyny stwierdził, że „konklawe miało za zadanie dać Rzymowi biskupa”, a jego „bracia kardynałowie poszli znaleźć go prawie na końcu świata”. Karol Wojtyła 16 października 1978 roku mówił zaś, że „najprzewielebniejsi kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu. Wezwali go z dalekiego kraju… dalekiego, lecz zawsze tak bliskiego przez wspólnotę w wierze i tradycji chrześcijańskiej”. Te peryferia – fizyczne, ale także moralne i duchowe – to bardzo ważny wymiar pontyfikatu Franciszka, miejsca, do których Kościół jest dziś szczególnie posłany. Zachodzi jeszcze inne podobieństwo pomiędzy początkiem pontyfikatu Jana Pawła II i Franciszka. Poprzedza je dość nieoczekiwane zakończenie posługi poprzedników: szokująco krótki, 33-dniowy pontyfikat Jana Pawła I i zupełnie niespodziewane zrzeczenie się urzędu przez Benedykta XVI. W dniu wyboru na Stolicę Piotrową Franciszek powiedział: „Przede wszystkim chciałbym pomodlić się za naszego biskupa emerytowanego Benedykta XVI”. A po chwili zachęcił wszystkich wiernych do modlitwy, „by Pan mu błogosławił i Madonna go strzegła”. Następnie odmówił z wiernymi „Ojcze nasz”, „Zdrowaś, Maryjo” i „Chwała Ojcu”. To początek relacji pomiędzy Franciszkiem i Benedyktem XVI. Absolutnie nie uszła ona uwadze mediów. Stała się wręcz przedmiotem domysłów i spekulacji. Na jej dokładną analizę i jej ocenę przyjdzie jeszcze czas. Nie ulega jednak wątpliwości, że od momentu wyboru Franciszka dla Watykanu i całego Kościoła była to sytuacja zupełnie nowa, wcześniej nieznana. Także ze względu na miejsce zamieszkania emerytowanego Benedykta XVI – na terenie Watykanu, kilkaset metrów od Pałacu Apostolskiego i Domu św. Marty, papieskiej rezydencji Franciszka. Emblematycznym znakiem owego novum w Kościele były zdjęcia obu duchownych w białych sutannach, które w mgnieniu oka obiegły cały świat.

Wspólna droga

Ukazując się na balkonie bazyliki św. Piotra, Franciszek nie nazwał siebie papieżem. Mówił o sobie „biskup Rzymu”. Dziękował wiernym i „wspólnocie diecezjalnej Rzymu”, której – jak się wyraził – jest biskupem. Mówił o wspólnej drodze: „A teraz zacznijmy ten wspólny szlak biskupa i ludu, ten szlak Kościoła Rzymu, pierwszego w miłości wśród wszystkich Kościołów. Szlak braterstwa, miłości i wzajemnego zaufania”. Z perspektywy czasu widać w tych słowach jego pragnienie budowania Kościoła w drodze, synodalnego, tego, który był mu tak bardzo bliski, czego wyraz dał w wielu przemówieniach i dokumentach, zwłaszcza w dokumencie końcowym opublikowanym 24 października 2024 roku, po zakończonym w Rzymie Synodzie o synodalności.

Nie można też zapomnieć o tak znaczącej dla niego idei braterstwa. Dwukrotnie nawiązał do niej w swym przemówieniu w dniu wyboru. Raz wówczas, gdy zachęcał: „Módlmy się za cały świat, by było wielkie braterstwo”. To pragnienie, kształt braterstwa i przyjaźni społecznej nakreślił w opublikowanej przed niemal pięcioma laty encyklice Fratelli tutti, jednej z czterech, które mocno naznaczyły jego pontyfikat. Inspirując się stylem życia św. Franciszka, stwierdził wówczas, że prawdziwe braterstwo „pozwala rozpoznać, docenić i miłować każdą osobę niezależnie od bliskości fizycznej, niezależnie od miejsca na świecie, w którym się urodziła lub w którym mieszka”. Ale już wcześniej, bo 4 lutego 2019 roku, Franciszek i wielki imam z Al-Azhar w Kairze, Ahmed al-Tayeb, podpisali dokument o ludzkim braterstwie, zwany potocznie deklaracją z Abu Zabi.

Osamotniony

Chyba po raz pierwszy w historii papiestwa nowo wybrany biskup Rzymu, zanim pobłogosławił zgromadzonych wiernych na placu św. Piotra w Watykanie, najpierw sam poprosił o modlitwę i błogosławieństwo. Powiedział: „A teraz chciałbym udzielić wam błogosławieństwa. Ale najpierw proszę was o przysługę, zanim biskup pobłogosławi lud, proszę was, byście pomodlili się do Pana o błogosławieństwo dla mnie. Modlitwa ludu proszącego o błogosławieństwo dla swego biskupa. Odmówmy w ciszy tę waszą modlitwę za mnie”. Ten niecodzienny widok zatopionych w cichej modlitwie wiernych był poruszający. Stał się mocnym akcentem rozpoczynającego się właśnie pontyfikatu. Franciszek nie mógł wtedy wiedzieć, że 7 lat później, podczas trwającej pandemii koronawirusa, taka sama cisza spowije plac św. Piotra. Ale tym razem plac będzie zupełnie pusty. A on w całkowitym osamotnieniu, zapatrzony w Najświętszy Sakrament i, jak w minionych wiekach rzymianie, stojąc przed wizerunkiem Maryi Salus Populi Romani (Ocalenie Ludu Rzymskiego) z bazyliki Matki Bożej Większej oraz krzyżem z kościoła św. Marcelego będzie błagać Boga o ustanie pandemii. Bez wątpienia to wyjątkowa scena, której świat i Kościół nigdy wcześniej nie widziały. Franciszek udzielił wówczas błogosławieństwa Urbi et Orbi. Podobnie uczynił dzień przed śmiercią, w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, tym razem w obecności tysięcy wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra w Watykanie.

Przy boku Maryi

Od samego początku Ojciec Święty Franciszek upominał się też o modlitwę: „Módlcie się za mnie”. Prosił o nią zawsze i przy każdej okazji. Szczególnie na zakończenie południowej modlitwy Kościoła Anioł Pański, a w okresie wielkanocnym – Regina coeli. Niczym refren brzmią w uszach słowa jego prośby: „Nie zapominajcie modlić się za mnie” i jego zwyczajowe życzenie: „Smacznego obiadu”.

I jeszcze jedno. Jego nieukrywana miłość do Matki Bożej. „Jutro chcę udać się, aby się pomodlić do Madonny, by strzegła całego Rzymu”. Tak zrobił – już dzień po wyborze na Stolicę Piotrową udał się do ukochanej przez niego bazyliki Santa Maria Maggiore, by zatrzymać się na osobistej modlitwie przed słynącym łaskami wizerunkiem Madonny Salus Populi Romani (Ocalenie Ludu Rzymskiego), zawierzyć Jej Wieczne Miasto i cały świat. To był jego obowiązkowy „rytuał”. Do Madonny przybywał zawsze przed rozpoczęciem i po zakończeniu każdej podróży apostolskiej. Teraz, zgodnie z jego wolą, właśnie tam, w bazylice Santa Maria Maggiore, w bocznej niszy-kaplicy św. Franciszki Rzymskiej zostanie pochowany. To pierwsza taka sytuacja od 120 lat, gdy papież zostanie pochowany poza Watykanem.

Na naszych oczach zamyka się kolejny rozdział współczesnego Kościoła. Z pewnością pontyfikat Franciszka stanie się przedmiotem wielu analiz, ocen i komentarzy. Niemniej pierwsze gesty i słowa Franciszka z loggii bazyliki św. Piotra w Watykanie, tak proste i spontaniczne, znalazły duże odzwierciedlenie w jego życiu i nauczaniu. Nie pozostaje nam nic innego jak zgłębiać jego nauczanie, by jeszcze lepiej go zrozumieć.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ks. Rafał Skitek Ks. Rafał Skitek