Moralne obezwładnienie

Ks. Jerzy Limanówka SAC z Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl pisze do redaktora naczelnego Tygodnika Powszechnego, Piotra Mucharskiego.

25.06.2011 18:19 KAI

dodane 25.06.2011 18:19
1

Na współczesną historię Rwandy trzeba patrzeć nie tylko przez pryzmat kwietnia 1994, ale również przez pryzmat tego, co działo się po 1994 roku - uważa ks. Jerzy Limanówka SAC z Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl. Wystosował on list otwarty do redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego". Na łamach pisma od kilku tygodni toczy się dyskusja o książce Wojciecha Tochmana "Dziś narysujemy śmierć" oraz o postawie Kościoła w Rwandzie w czasie ludobójstwa a szczególnie o roli polskich pallotynów na Gikondo w kwietniu 1994 roku.

Poniżej pełny tekst udostępnionego KAI listu otwartego:

Szanowny Panie Redaktorze Naczelny!

Od kilku tygodni w Tygodniku Powszechnym trwa ożywiona dyskusja o książce Wojciecha Tochmana "Dziś narysujemy śmierć" a przy okazji rozważania o postawie Kościoła w Rwandzie w czasie ludobójstwa a szczególnie o roli polskich pallotynów na Gikondo w kwietniu 1994 roku. Zdecydowałem się na napisanie otwartego listu, bo jestem zdziwiony postawą Redakcji, która dyskutuje poza plecami zainteresowanych. Wiem, że w redakcji Tygodnika od wielu miesięcy leżą listy pallotynów: ks. Stanisława Filipka, wspominanego w książce Tochmana i ks. Stanisława Stawickiego, z tym, że ten ostatni po dwumiesięcznym oczekiwaniu, wycofał zgodę na publikację. Obawiam się, że mój list wysłany normalną drogą, zgodnie z przyjętą zasadą przez redakcję, że pallotyni nie mają prawa się wypowiadać o książce Tochmana, też by trafił na dno głębokiej szuflady.

Moje zdziwienie doszło do zenitu, gdy w numerze 21/2011 TP opublikowano rozmowę ks. Adama Bonieckiego z Tochmanem, w której poinformowano, że inspiracją do rozmowy są listy pallotynów, których treści nie poznamy, ale Pan Tochman na nie odpowie. Bardzo dziwny zabieg redakcyjny! Rozumiem, że rzecznikiem pallotynów w rozmowie był ks. Boniecki. Byłego Redaktora Naczelnego Tygodnika bardzo szanuję, doceniam jego takt, rozwagę i doświadczenie. Być może z tego względu słowo „kontra” użyte w zapowiedzi rozmowy „Boniecki kontra Tochman” wydaje się sporym nadużyciem. Jakoś nie mogłem znaleźć momentów, w których rozmówcy zasadniczo się różnią. Raczej była to przyjacielska rozmowa, w której „Ty wiesz, o co zapytam, a ja wiem, co mam odpowiedzieć”. Poglądy Tochmana już znamy, ale pallotynów dalej nie.

Na otarcie łez pallotynów w numerze 24/2011 TP ukazała się rozmowa z Panią Małgorzata Wosińską, etnologiem, psychotraumatologiem, która „tłumaczy” zachowanie pallotynów – są w takiej traumie, że mają prawo milczeć. Wiem, że powinienem być jej wdzięczny, ale jakoś... nie mogę. Jej wizja, że na misji w Gikondo jest zgraja straumatyzowanych facetów, którzy się topią na samą wieść o książce Tochmana, nie wiem dlaczego, ale jakoś mi nie pasuje, do tego, co sam tam spotkałem. Przepraszam Pani Małgorzato, wiem, że mówiła Pani w dobrej wierze, ale jakoś nie mogę być wdzięczny za taki obraz. Fakty są po prostu takie, że aktualnie na Gikondo mieszka tylko jeden polski pallotyn (Tochmanowi „brat Piotr”), a w całej Rwandzie pracuje ich raptem pięciu.

1 / 4

Zapisane na później

Pobieranie listy