Nowy numer 17/2024 Archiwum

Celibat nie wziął się znikąd

W pierwszym tysiącleciu wielu duchownych żyło do śmierci ze swoimi żonami, o czym świadczą choćby pełne czułości i oddania napisy nagrobne. Zarazem od początku Kościoła bardzo szanowano poświęcone Chrystusowi dziewictwo.

Często mówi się, że „celibat wprowadzono w XI wieku”. Takie stwierdzenie jest na swój sposób słuszne, bo faktycznie dopiero w XI wieku w Kościele zachodnim postanowiono, by bezwzględnie wymagać bezżenności od duchownych z wyższymi święceniami (włącznie z oddaleniem żon, jeśliby je mieli) i by święcić tylko tych, którzy żon nie mają i przyrzekają nigdy ich nie mieć. Z drugiej strony łatwo takie stwierdzenie rozumieć jako: „przez tysiąc lat w Kościele księża mieli żony, nikt nie miał z tym problemu i dopiero w XI wieku ktoś wymyślił, żeby tak nie było” – a wtedy jest ono całkowicie fałszywe, choć stanowi jeden z najpopularniejszych mitów historycznych.

Bezżenność dla wszystkich?

Dla jasności uporządkujmy pojęcia. Po pierwsze, gdy mówimy o „małżeństwach duchownych”, mamy na myśli wyłącznie święcenie żonatych mężczyzn, tak jak to ma dziś miejsce w Kościołach wschodnich (także katolickich), zaś w Kościele rzymskokatolickim dotyczy stałych diakonów, a czasem również duchownych przechodzących ze wspólnot protestanckich. W przeciwieństwie do wspólnot protestanckich, gdzie duchowni zawierają małżeństwa, przez dwa tysiące lat w Kościołach katolickich i prawosławnych nie zdarzało się, by już wyświęceni wstępowali w związek małżeński.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy