Kiedy zakonnik wznosił przebitą rękę do rozgrzeszenia, każdy penitent jasno rozumiał, Kto naprawdę odpuszcza jego grzechy.
Rano 20 września 1918 r. ojciec Pio usiadł w ławce w chórze klasztoru w San Giovanni Rotondo, żeby odprawić dziękczynienie po Mszy św. Wtem doznał błogiego uczucia zapadania w słodki sen. Jak sam później wspominał, było to tak, jakby zanurzył się w niedającym się wyrazić spokoju. „Otaczała mnie całkowita cisza, która ogarnęła także moje wnętrze. Pojawiły się pełny spokój i aprobata dla całkowitego wyrzeczenia się wszystkiego oraz wytchnienie od boleści” – pisał do swojego kierownika duchowego, ojca Benedetto.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.