Mieli wyjść przez komin. „Widzieliśmy tu ludzi i bestie” – opowiadali. Upodleni do granic możliwości złożyli ślub św. Józefowi. Gdyby Amerykanie nie zaufali przeczuciu i spóźnili się o kilka godzin… nie zastaliby nikogo żywego.
Dwie kompanie czekały w Monachium, by nas zniszczyć. Chciały oblać obóz jakąś łatwopalną cieczą i puścić tysiące ludzi z dymem. Ale Pan Bóg nas wyciągnął. W ostatniej chwili – opowiadał mi o. Marian Żelazek, werbista, polski kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla. – W tym piekle był z nami Pan Bóg. Bardzo chciałem wyjść z obozu. Nawet na czworakach… Z przyjaciółmi uroczyste złożyliśmy śluby św. Józefowi, bo on zawsze ratował Świętą Rodzinę. Obiecaliśmy mu, jakimi to będziemy aniołami po wyjściu. I obóz został wyzwolony… trzy godziny przez decyzją o jego likwidacji. Skończyliśmy właśnie Nowennę do św. Józefa. Odmawialiśmy ją przez 9 dni, prosząc o cud.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.