Nowy numer 17/2024 Archiwum

Co widzę, a co jest?

Każdy kolejny model telefonu robi lepsze zdjęcia niż model poprzedni. I coraz częściej pokazują one świat ładniejszym, niż wygląda on w rzeczywistości. Najlepsze jest to, że bardzo nam się to podoba.

Granica jest tutaj cieniutka. A może nie ma jej wcale? Chcąc mieć idealne zdjęcie, idziemy do dobrego fotografa. On wie, jak operować światłem i cieniem, on wie – w przypadku sesji zdjęciowych – jak nanieść puder i ułożyć włosy. W końcu wie, jak edytować zrobione już zdjęcie. A wszystko po to, żeby fotografia była dobra. Ale czy ono przedstawia rzeczywistość?

Gdy aparaty fotograficzne stały się standardowym wyposażeniem smartfonów, ich producenci prześcigali się, by robiły zdjęcia jak najlepszej jakości. Nie chodziło tylko o precyzyjną optykę czy elektronikę, ale także o oprogramowanie. To ono zapewniało wstępną obróbkę, ustalało parametry. To jego zadaniem było polepszyć, podkręcić, dostosować. W trybie portretowym tło było lekko rozmazane, a policzki – wygładzone. Bardziej czerwone usta czy powiększone oczy to kolejny krok. Wraz ze wzrostem mocy obliczeniowej procesorów zainstalowanych na pokładzie telefonu stosowanie niektórych z tych efektów stało się możliwe nawet w czasie rzeczywistym, np. podczas transmisji wideo. W końcu jeden z producentów pokazał algorytm, który tak modyfikuje obraz naszej twarzy, że podczas rozmowy wideo wydaje się, że patrzymy prosto w kamerę, podczas gdy mamy zwykle wzrok spuszczony, bo spoglądamy na ekranik. Taki zabieg jest celowy. Wolimy, gdy rozmówca patrzy na nas w trakcie rozmowy, a tymczasem kamera w telefonie znajduje się nad ekranem. Albo patrzymy w kamerę, albo na rozmówcę. Chyba, że zastosujemy algorytm, który tak zmodyfikuje naszą twarz zwróconą w stronę rozmówcy, że będzie się wydawało, iż patrzymy w kamerę. Czy taka ingerencja jest dopuszczalna? A lekkie zmienianie rysów twarzy tak, by były bliższe ideałowi piękna? A wyrównywanie odcieni naszej skóry po to, by ukryć przebarwienia i niedoskonałości? A nakładanie na nasze zdjęcie charakterystycznych cech twarzy innych osób (np. naszych idoli) – czy to jest w porządku? W Stanach Zjednoczonych pewna kobieta pozwała jednego z producentów telefonów, gdy zorientowała się, że w rzeczywistości nie wygląda tak jak na zdjęciach wykonanych telefonem. Niektórych to może śmieszyć, innym każe się zastanowić. Bo dzisiaj wchodzą na rynek telefony, których wzmocnione o inteligentne algorytmy oprogramowanie pozwala dorabiać do obrazu elementy, których tam nie ma, albo likwidować te, które się na nich znalazły. Czym zatem powinno być, a czym jest zdjęcie? I jaki jest, a jaki powinien być dystans pomiędzy tym, co widzę (na ekranie telefonu), a tym, co jest przed jego obiektywem?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy