Wygłodzonym żakom fundował obiady, a zarobione w Akademii Krakowskiej pieniądze rozdawał ubogim. Opowiadano, że czasem wracał do domu… bez butów.
Dewizą „Ciebie, Święty, dały Kęty” miasteczko zaprasza turystów. „Co zaułek, to kościółek, co uliczka, to kapliczka” – słyszę u stóp Beskidów. Jak żywy musiał być kult św. Jana, skoro na miejscu jego narodzenia wybudowano kościół!
Gdy w 1390 roku przyszedł na świat, należące do Księstwa Oświęcimskiego położone nad Sołą Kęty miały zaledwie 50 drewnianych domów, w których żyło 300 mieszkańców. Gdy po roku książę oświęcimski Jan III nadał im prawa magdeburskie, wytyczono nowy rynek i zaplanowano sieć otaczających go uliczek. Gdy w 1413 roku Jan rozpoczął studia na Wydziale Sztuk Wyzwolonych Akademii Krakowskiej, musiał uiścić sześć groszy wpisowego. Po dwóch latach został bakałarzem, a w semestrze 1417/1418 skończył studia z tytułem magistra sztuk wyzwolonych. Prawdopodobnie między 1418 a 1421 rokiem przyjął święcenia kapłańskie w kościele Nawiedzenia Najświętszej Maryi w Tuchowie. Przez kolejnych osiem lat prowadził klasztorną szkołę u bożogrobców w Miechowie zwanym „polską Jerozolimą”. To tu zaczął przepisywać rękopisy, co stało się jego wielką pasją. Aż do końca swych dni zajmował się kopiowaniem traktatów najważniejszych chrześcijańskich filozofów i teologów. W 1429 roku Jan wrócił na Akademię Krakowską, gdzie zaczął wykładać jako profesor na wydziale sztuk wyzwolonych. Równocześnie studiował teologię, z której magisterium otrzymał w 1443 roku.
Dziś powiedzielibyśmy, że zrobił błyskotliwą karierę naukową. W niezwykły sposób łączył obowiązki uczonego z funkcją duszpasterza akademickiego. Dzięki wielkiej pracowitości, pokorze i dobroci zyskał sobie wśród żaków ogromny autorytet. W planie jego dnia niewiele było odpoczynku, wypełniały go praca i modlitwa.
Potrzebującym, wygłodzonym żakom fundował obiady, a zarobione na uczelni pieniądze rozdawał ubogim. Opowiadano, że wracał czasem do domu… bez butów. Gdy przychodził do niego żebrak, Jan Kanty witał go słowami: „Chrystus przychodzi” i… ustępował mu miejsca.
Odbył kilka pielgrzymek do Rzymu. Zmarł w opinii świętości w Wigilię Bożego Narodzenia 1473 roku. 27 września 1680 roku wraz z założycielem pijarów Józefem Kalasantym został beatyfikowany przez Innocentego XI, a po 87 latach papież Klemens XIII ogłosił go świętym Kościoła. Jest patronem nie tylko rodzinnych Kęt, ale i Krakowa oraz swej ukochanej uczelni: Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego relikwie spoczywają w pięknej konfesji w kolegiacie św. Anny w Krakowie. Miejsce to było zresztą od samego początku celem licznych pielgrzymek.
Pochowany w tym samym kościele Jan Pietraszko, krakowski biskup pomocniczy, a dziś kandydat na ołtarze, opowiadał o nim przed sześćdziesięciu laty: „Umiał święty profesor pochylić się i dotknąć końcówek najcieńszych gałązek. Owoc Ewangelii leżał u jego stóp, gdy przyodziewał biedaka w swoje własne buty, gdy okrywał jego plecy swoim płaszczem. Umiał spytać małe dziecko na ulicy, dlaczego płacze”.
Dziennikarz działu „Kościół”
Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.
Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza