Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Po pierwsze, nie zrzędzić

O słabości i sile Kościoła katolickiego w USA z abp. Thimothym Dolanem rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz

Abp Timothy Michael Dolan ma 61 lat, 35 lat kapłaństwa, pochodzi z St. Louis, w stanie Missouri. Od 2009 roku jest arcybiskupem Nowego Jorku. Wcześniej był arcybiskupem Milwaukee (2002–2009) i biskupem pomocniczym w St. Louis (2001–2002). W 2010 roku został wybrany przewodniczącym Konferencji Episkopatu USA

Ks. Tomasz Jaklewicz: Ksiądz Arcybiskup wciąż się śmieje, ale bycie pasterzem Nowego Jorku i zarazem przewodniczącym Konferencji Episkopatu musi być zadaniem bardzo trudnym. Jakie są główne zmartwienia Księdza Arcybiskupa?
Abp Timothy Dolan: – Mamy sporo trudności, ale w gruncie rzeczy Kościół od Zesłania Ducha Świętego ma ten sam problem: Jak wiarygodnie przedstawiać zbawiającą, wyzwalającą Nowinę Jezusa Chrystusa? Z wyczuciem, ale i maksymalnie przekonująco. Oczywiście w Nowym Jorku wyzwaniem jest wielkość mojej „parafii”. Mam tu 2,6 miliona parafian.

Nowojorscy „parafianie” są bardzo zróżnicowani pod względem kulturowym i językowym.
– W Stanach to nic nowego, ponieważ od początku Kościół łączył ludzi z różnych krajów, także z ukochanej Polski. Katolicy w USA nie muszą się uczyć uniwersalizmu, wystarczy przyjrzeć się zgromadzeniu na Mszy św. – zobaczysz tu ludzi ze wszystkich stron świata. W Nowym Jorku są dwa potężne symbole amerykańskiej gościnności: Statua Wolności i Kościół katolicki. Lady Liberty jest doczesnym, politycznym symbolem, który mówi przybyszom: „witajcie, tu jest wasz dom”. Święta Matka Kościół obejmuje ich i sprawia, że czują się jak w domu. Problemem są zmiany demograficzne. Na Manhattanie mamy 105 parafii. Ale nie potrzebujemy ich tyle, bo ludzie się przemieszczają. W niektórych kościołach jest 40 ludzi na niedzielnej Mszy św., bo katolicy wyprowadzili się z tej dzielnicy. W innych częściach diecezji ludzie proszą o kościół. Najliczniejszą grupą religijną w USA są katolicy, stanowią ok. 28 proc., ale na drugim miejscu na tej liście są… ekskatolicy. I to jest bardzo poważny problem. Mamy miliony ludzi, którzy mówią: „niegdyś byliśmy katolikami”.

Kim są teraz?
– Część z nich należy do innego Kościoła, inni są ludźmi niereligijnymi. Ale określają siebie jako ekskatolicy. Tracimy wielu ludzi, ale w tym samym czasie zwiększa się liczba nowych członków Kościoła z powodu imigracji albo dorosłych przyjmujących wiarę. W tym roku w Wielką Sobotę w naszej archidiecezji do Kościoła wstępują 4 tys. osób. Kolejnym wyzwaniem jest presja sekularyzmu. W pewnym sensie Ameryka jest modelem. Mamy wolność religijną, Bogu niech będą dzięki. Ale niektórzy interpretują wolność religijną antyreligijnie, twierdząc, że w życiu publicznym nie powinno być ani śladu religii. Uważają oni, że publiczny, polityczny, obywatelski dyskurs powinien być oczyszczony z jakichkolwiek odniesień do religii. To nie jest amerykańskie podejście do sprawy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy