Nowy Numer 16/2024 Archiwum

16.06.1968 w Pszowie

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć... i więcej nic... C.K. Norwid

Był Czerwiec 1968 roku
w Paryżu i Berkeley
właśnie kończył się sezon palenia
nieprawomyślnych książek,
przeklinano Boga i masakrę w My Lai,
nowe pokolenie przejmowało władzę
nad starym światem,
a bosonogie boginie
malowały na murach przedmieść
ekstatyczne teksty
make love not war

niewiele o tym wiedziałem

to mogła być gdzieś połowa czerwca.
Leżałem w słońcu na igłach
wczoraj ściętej trawy,
koło domu Szawernów,
z widokiem na Pszowskie Doły

ze ściśniętym gardłem
czytałem prozę iberoamerykańską,
nie wiedząc, że czytam prozę iberoamerykańską

kończyłem podstawówkę,
siadały na mnie motyle,
suszyłem siano

Tata mnie zmieniał tamtego dnia
po południu, po szychcie,
przy grabiach
ale to właściwie ja miałem go zmienić.
Wszystko jest zawsze inaczej
niż być miało

po tamtej chwili
zostały szczątki grabi w szopie.
Nie ma siana, nie ma rowerów,

z Ojcem wszystko jest już też inaczej

zdarzają się jednak ciągle nawroty czerwca
słodkie, okrutne, upragnione
okruchy czerwca,
jak wówczas

kiedy koło Szawernów
w trawie leżałem
w słońcu

piętnastoletni
pewny nieśmiertelności


dorastaliśmy ku sobie,
moje życie i ja,
coraz bardziej
przylegając do
siebie

wiedziałem już wtedy,
że na pewno zostanę księdzem.
Nocami było słychać drżenie ziemi. To
zaprzyjaźnione czołgi miały lada dzień
wkroczyć na Morawy
to mogła być gdzieś połowa czerwca,
dorastaliśmy gwałtownie ku sobie

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy