Testament duchowy Benedykta XVI. Wypisy

Kościół stworzony przez nas nie może być żadną nadzieją.

ks. Jerzy szymik

|

05.10.2023 00:00 GN 40/2023 Otwarte

dodane 05.10.2023 00:00

Pod redakcją Elio Guerriery ukazał się zbiór tekstów Benedykta XVI, napisanych przez niego już po ustąpieniu ze Stolicy Piotrowej, pt. „Co to jest chrześcijaństwo? Testament duchowy”. Tu kilka wypisów z tej książki (Wydawnictwo Esprit, 2023) jako zachęta do lektury całej.

1 Kryzys spowodowany wieloma przypadkami nadużyć ze strony duchownych skłania nas do postrzegania Kościoła jako czegoś wręcz nieudanego, co teraz musimy zdecydowanie wziąć w swoje ręce i ukształtować na nowo. Ale Kościół stworzony przez nas nie może być żadną nadzieją. Wspólnota [Kościoła] sama nie powołuje się do istnienia. Nie jest grupą ludzi, których łączą te same poglądy i którzy postanawiają działać na rzecz wdrażania tych idei. W takim wypadku wszystko polegałoby na ich własnych decyzjach i w efekcie na prawie większości, a więc ostatecznie na ludzkich zapatrywaniach. Tak utworzony Kościół nie może zapewnić mi życia wiecznego ani nie może wymagać ode mnie decyzji sprawiających mi cierpienie i przeciwstawiających się moim pragnieniom. Kościół nie tworzy sam siebie; zostaje stworzony przez Boga i wciąż jest przez Niego kształtowany. Trzeba porzucić ideę Kościoła, który sam siebie tworzy.

2 W Apokalipsie diabeł nazwany jest „oskarżycielem”, który oskarża naszych braci przed Bogiem w dzień i w nocy (Ap 12,10). Diabeł chce dowieść, że nie ma ludzi sprawiedliwych, że cała ludzka sprawiedliwość jest tylko na pokaz. Oczernianie stworzenia jest w rzeczywistości oczernianiem Boga. Diabeł chce dowieść, że sam Bóg nie jest dobry. W obecnym oskarżaniu Boga chodzi przede wszystkim o to, by zdyskredytować cały Jego Kościół i w ten sposób odciągnąć nas od niego. Idea lepszego Kościoła, stworzonego przez nas samych, jest w rzeczywistości propozycją diabła, za pomocą której chce on nas odciągnąć od Boga Żywego, posługując się kłamliwą logiką, na którą zbyt łatwo dajemy się nabrać.

3 W wielu miejscach w Kościele zmysł soborowy rozumiano jako postawę krytyczną lub negatywną wobec obowiązującej dotąd tradycji, którą teraz należało zastąpić nowym, radykalnie otwartym stosunkiem do świata. Rezygnacja z prawdy wydaje się przekonująca i użyteczna dla sprawy pokoju między religiami, ale dla wiary jest zabójcza. Wiara traci swój wiążący charakter i swoją powagę.

4 „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej byłoby kamień młyński uwiązać u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9,42). Zdanie to w pierwotnym znaczeniu nie mówi o seksualnym wykorzystywaniu dzieci. Słowo „mali” w języku Jezusa oznacza prostych wierzących, których wiara może zostać zachwiana z powodu intelektualnej pychy ludzi uważających się za mądrych.

5 Sobór Watykański II nie zajął się zagadnieniem kapłaństwa w takim samym stopniu, w jakim zajęła się nim reforma XVI wieku. Jest to rana, która nadal w milczeniu daje o sobie znać i którą w moim odczuciu należy się raz na zawsze zająć dogłębnie i z pełną otwartością. Kapłan winien być czujny wobec wrogich potęg Złego. Winien utrzymywać świat w stanie wrażliwości na Boga. Winien stać wyprostowany wobec prądów epoki. Nieugięty w prawdzie. Nieugięty w służbie dobru.

6 Społeczeństwo, w którym Bóg jest nieobecny – społeczeństwo, które już Go nie zna i traktuje Go, jakby nie istniał – jest społeczeństwem, które traci rozsądek. Nowożytne państwo zachodnie uważa siebie za wzór tolerancji, zrywającej z niedorzecznymi i przedracjonalnymi tradycjami wszystkich religii. Radykalną manipulację człowiekiem i płcią przez ideologię gender przeciwstawia się zwłaszcza chrześcijaństwu. Te dyktatorskie roszczenia rzekomej racjonalności, której wydaje się, że zawsze ma rację, domagają się rezygnacji z antropologii chrześcijańskiej i z wynikającego z niej stylu życia, ocenianego jako przedrozumowy. My, chrześcijanie, padamy ofiarą wzrastającej nietolerancji praktykowanej w imię tolerancji.

7 Bóg wychodzi naprzeciw ludziom, posługując się ukrzyżowaną miłością Jezusa Chrystusa, by pociągnąć ich w stronę wolnego „tak” wyrażonego względem Bożego królestwa. To czas wolności, a więc okres, w którym zło ma jeszcze moc. Potęga Boża w tym czasie jest zarazem potęgą cierpliwości i miłości, wobec której władanie zła jest wciąż aktywne. To czas Bożej cierpliwości, która wydaje się przesadnie obfita, czas zwycięstwa, ale i porażek ze strony miłości i prawdy. Starożytny Kościół ujmował istotę tego czasu pod nazwą „Bóg królował z drzewa [krzyża]”.

Autentycznego przezwyciężenia zła ostatecznie można dokonać jedynie przez cierpienie podjęte z miłości.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Jerzy szymik

Zapisane na później

Pobieranie listy