Nowy numer 17/2024 Archiwum

Kryształowe kolczyki od Władka

Tylko robiąc coś dla innych, możemy odwrócić zły los, który nas dotknął – uważa Barbara Stasiak. – Mój mąż powtarzał: „Trzeba walczyć, nie można się poddawać”. Też tak myślę.

– W jego słowniku nie było słowa „poddać się” – mówi.
– O co Pani walczy?
– Żeby dobrze przeżyć każdy dzień, zrobić dla innych coś dobrego, i w ogóle – żyć. Nie wiem jaki był Boży plan w związku z 10 kwietnia. Ale wierzę, że Bóg miał jakiś zamysł.
– Ma Pani głęboką wiarę.
– Tak byłam wychowana, ale taki też jest mój wybór.

Właśnie wróciła z krótkiego urlopu, który zorganizowali jej przyjaciele przed rocznicą katastrofy. „Ty zajmujesz się Władkiem, my musimy tobą” – argumentowali. Przekonała się, że wszędzie tak samo brakuje jej męża. – Już wiem, kto będzie moim sąsiadem po wieczność – uśmiecha się. – Władek został pochowany na Powązkach w kwaterze wojskowo-generalskiej. W jednym szeregu leżą Aleksander Szczygło i generałowie: Franciszek Gągor, Andrzej Błasik, Marian Gilarski, Wojciech Lubiński. Obok jest miejsce dla nas – żon. To będą moje sąsiadki.
– Pani to mówi z uśmiechem – wtrącam.
– Wydaje mi się, że uśmiechem mogę dodać ducha innym cierpiącym. To taka moja powinność. Ale to działa wymiennie. Nieraz sama potrzebuję takiego wsparcia.

Czy zdążył o mnie pomyśleć?
Od roku ma wrażenie, że codziennie jest 11 kwietnia. – Może 12 kwietnia przyjdzie, kiedy wreszcie poznamy raport – mówi. – Wciąż spala nas niepewność, jak było naprawdę. To osobisty aspekt śledztwa. Nie tylko potrzeba ustalenia winnych, ale też przybliżenia realiów śmierci naszych najbliższych. Jeszcze do niedawna oddałaby 15 lat życia, żeby przez 5 minut porozmawiać z mężem. Zapytać, czy miał czas o niej pomyśleć. Teraz czuje spokój, bo jest przekonana, że to, co najważniejsze, powiedzieli sobie wcześniej. Podprowadził ją do tego sam Władek. Trzy tygodnie przed katastrofą nagle zmarł ktoś z ich rodziny, bliski jak brat. – Siedziałam i płakałam, żałując, że z mojej winy nie dokończyliśmy jednej rozmowy – opowiada. – „Nie płacz, nigdy nie da się zrobić wszystkiego, jakby ten dzień był ostatni. Zawsze zostanie coś na jutro” – uspokoił mnie Władek. „Jakbyśmy wszystko załatwiali od razu, następnego dnia nie mielibyśmy szansy na zrobienie czegoś więcej”. Mam poczucie, że z Władkiem powiedzieliśmy sobie wszystkie dobre słowa, wykonaliśmy wszystkie dobre gesty. Powtarzam to jako jego przesłanie dla innych. Wielu zdążyło już pomóc.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy