O bezsilności władzy i nietrafionych prognozach z prof. Jadwigą Staniszkis rozmawia Jacek Dziedzina.
Jadwiga Staniszkis - socjolog, politolog, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, członek Polskiej Akademii Nauk, autorka m.in. książek: „Ontologia socjalizmu”, „Postkomunizm”, „O władzy i bezsilności”, „Władza globalizacji”.
Jacek Dziedzina: Czy władza może być bezsilna?
Prof. Jadwiga Staniszkis: – Tak, to dosyć częste zjawisko. W książce „Ontologia socjalizmu” pisałam, że nawet władza totalna, która pozornie kontroluje całą przestrzeń, może jednocześnie nie kontrolować realnych procesów. Może przeglądać się w zwierciadle własnych wyobrażeń i nie mieć korekcyjnego sprzężenia zwrotnego. Między władzą w sensie nominalnym, czyli posiadania różnych stanowisk, a faktyczną zdolnością osiągania zamierzonych celów jest zasadnicza różnica.
Również w państwie demokratycznym?
– Oczywiście. Pamiętajmy, że żyjemy w dobie globalizacji, integracji europejskiej, a więc westfalska formuła państwa, które ma monopol na wszystkie dziedziny, jest już nieaktualna.
Czy w Polsce jest jakiś projekt polityczny, czy raczej dominują chaos i doraźność?
– Za dużo jest tej doraźności, tym bardziej że mamy nową sytuację: traktat lizboński tworzy nowe obszary, w których trzeba działać aktywnie, żeby bronić swojego interesu. Niemiecki Trybunał Konstytucyjny to zrozumiał, bo zażądał dopasowania proceduralnego, które wzmocni parlament krajowy. U nas tego nie zrobiono. Nie rozumiano, że aby skonsumować pozytywnie pewne rozwiązania traktatu, trzeba mieć odpowiednie procedury. I to też jest bezsilność naszej władzy, bo stosuje metody z przeszłości, nie zdając sobie sprawy, że jesteśmy już w zupełnie nowej sytuacji.
Na czym polega ta nowa sytuacja?
– Traktat jest dokumentem postsekularyzmu – uznaje wartości, także naszego kręgu kulturowego, ale łączy różne systemy wartości jako równoprawne, mimo że każdy z nich inaczej porządkuje i uzasadnia normy. I przez to odziera każdą z nich z waloru absolutnego, a jednocześnie wymusza na wszystkich, żeby choćby na minimalnym poziomie respektować to, z czym sami się nie zgadzają. Jednostka sama w swoim sumieniu bierze odpowiedzialność, wybiera. I to tworzy zupełnie nową sytuację moralną, również dla budowy prawa. Nie ma już rzymskiej zasady słuszności prawa, które było zgodne z indywidualnym systemem wartości. Ale ten fakt nie jest obecny w rozumowaniu polityków, w ich dyskusjach. Oni mechanicznie, bezrefleksyjnie obijają się o pewną ścianę nowych rozwiązań, nie zdając sobie sprawy, że to być może tworzy większe napięcie moralne. Mnie najbardziej denerwuje bezrefleksyjność naszej władzy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Zastępca redaktora naczelnego
W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.
Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny