Nowy numer 17/2024 Archiwum

Nie walczmy z wiatrakami

O ochronie zdrowia, przedłużaniu życia i powołaniu lekarzy z prof. Kornelem Gibińskim rozmawia Jacek Dziedzina

Prof. kornel Gibiński - Wybitny internista, gastroenterolog, twórca III Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Śląskiej Akademii Medycznej w Bytomiu. Autor licznych prac naukowych i publikacji.

Jacek Dziedzina: Pewna osoba z redakcji do dziś pamięta, że uratował Pan kiedyś jej ojca.
Prof. Kornel Gibiński: – Oj, było trochę tych pacjentów, może i uratowałem…

Czuje się Pan potrzebny ludziom jako lekarz?
– Właściwie już nie. Przecież od dawna jestem na emeryturze.

Ale emerytalnego trybu życia Pan chyba nie prowadzi, bo ciągle ktoś chce Profesora słuchać, czytać, dostaje Pan dużo zaproszeń.
– Najczęściej odmawiam. Ale staram się nie odrywać od bieżących problemów życiowych.

Czego pacjenci oczekują od lekarza?
– Te oczekiwania zmieniały się wraz z rozwojem medycyny. W pradawnych czasach, kiedy nie rozumiano jeszcze pojęcia zdrowia, nie znano żadnych chorób, najważniejszą rzeczą było niesienie pomocy. Był to społeczny charakter pomocy. Ta forma prymitywnej, ale wyraźnie społecznej medycyny zaczęła z czasem zmieniać się w medycynę empiryczną, wskutek tego, że szereg osób poświęcających się lecznictwu nabierało doświadczenia. Z kolei w XVII wieku rozwój medycyny poszedł w kierunku naukowym. Badania, eksperymenty, gromadzenie i porządkowanie wiedzy, ten naukowy charakter utrzymuje się do dzisiaj. Z tym że w XX wieku nabrał ogromnego przyspieszenia, a w jego drugiej połowie zaczęto coraz bardziej doceniać opiekuńczy charakter medycyny.

Mówi Pan, że dawniej liczyła się chęć pomocy. A dzisiaj już nie?
– Oczywiście, nadal się liczy. To jest motyw działalności, ale sposób tej pomocy uległ kardynalnej zmianie. Medycyna z nauki przyrodniczej zmieniła się w naukę społeczną. Nie znaczy to, że ten przyrodniczy charakter ma być zaniechany. Wszystkie zdobycze, które dały nauki ścisłe i przyrodnicze, są i muszą być wykorzystywane. Ale mimo wielkich postępów, jednocześnie ukazał się w społeczeństwie brak zadowolenia z opieki zdrowotnej.

Z czego to wynika?
– Z tego, że ludzie słyszą w środkach przekazu o kolejnych osiągnięciach medycyny. Natomiast czas oczekiwania na dostęp do tych osiągnięć jest bardzo długi. Ludzie wiedzą, że są na świecie możliwości, a dla nich są niedostępne. Upominają się o nie, bo potrzebują tego od razu, bo teraz chorują, a nie kiedyś, w przyszłości.

Jesteśmy zbyt niecierpliwi?
– To nie jest niecierpliwość, to jest uzasadnione, bo jeśli cierpię dzisiaj, to ja tego potrzebuję też dzisiaj. Co mnie obchodzi, co będzie za sto lat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny