Nowy numer 13/2024 Archiwum

Mały Książę zamiast Ewangelii

Marcin Jakimowicz: Prowadził Ojciec w Polsce prężne wspólnoty. I nagle, ni stąd, ni zowąd, wysłano Ojca do Belgii. Opierał się Ojciec?

O. Dariusz Cichor: – Byłem początkowo bardzo niezadowolony. Rozpocząłem tu wiele prac. Musiałem je przerwać, zostawić. Miałem możliwość powiedzenia „nie”, ale posłuchałem i pojechałem. Poddałem się, bo zaufałem, że Bóg działa i nic nie dzieje się bez Jego przyzwolenia.

Czym przywitała Ojca Belgia?
– Dla księdza, który przyjeżdża z Polski, gdzie jeszcze w kościołach są tłumy, spotkanie z malutkimi wspólnotami parafialnymi, z taką „resztą Kościoła”, jest szokiem! A parafie te niekoniecznie muszą być związane z Kościołem, który swą misję wyraził w Soborze Watykańskim II. Ich życie nie polega na nawoływaniu do wiary i nawrócenia, ale na pierwszy plan wysuwa się „sympatyczne duszpasterstwo”. Liczy się tylko, żeby było miło. Kościół jest przecież miejscem pogawędzenia, tolerancji…
I doszło już do takich absurdów, że nawet kurie biskupie wydawały specjalnie przygotowane teksty świeckie, którymi można było zastępować w czasie liturgii... czytania biblijne. Przykład? Zamiast Listu do Hebrajczyków czytamy „Małego Księcia”, zamiast Ewangelii, na przykład Bergsona. Dla mnie był to szok. Mam mocne doświadczenie skuteczności Słowa Bożego. Wiele razy otwierało mi ono oczy, pokazywało prawdę…

… i nie zaczął czytać Ojciec „Małego Księcia”.
– Nie. Nie dałem się wmontować w te dziwaczne pomysły. Wybuchł bunt. Już na starcie pojawiły się kłopoty z parafianami. Przyszli aktywiści i chcieli mi narzucić pewne schematy. Nie zaproponować, ale narzucić! Powiedzieli na przykład, jak ma wyglądać Msza święta. Szczegółowo zaplanowali sposób celebracji, który dotychczas funkcjonował w ich parafii. Ale on nie przypominał tradycyjnej Mszy świętej.

Co było największym „przegięciem”?
– Zupełna dowolność Liturgii eucharystycznej. Zdarzało się, że nie było mszału. Kapłani improwizowali, zmieniali dowolnie ustalone formuły.

Msze nie były ważne?
– Nie chcę w to wchodzić, to nie jest moje zadanie. To całe „duszpasterstwo sympatyczne” było dla mnie ogromnym szokiem. Wyciągnąłem Biblię, dokumenty Soboru, Katechizm Kościoła Katolickiego, a oni zawrzeli, ogromnie się oburzyli: „Po co nam to Ojciec pokazuje? To nie jest ważne! To my jesteśmy Kościołem!”. Nie zaakceptowali mnie. Odeszli do innych parafii, gdzie było „przyjemnie”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy