Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Co dzień naprawiać płot

O cioci Stefie, szacunku dla ojca i miłości z Pawłem Królikowskim rozmawia Barbara Gruszka-Zych.

Paweł Królikowski jest aktorem filmowym i teatralnym, realizatorem telewizyjnym. Odtwórca roli Kusego w serialu „Ranczo”. Urodził się w Zduńskiej Woli. Jego brat Rafał i żona Małgorzata Ostrowska także są aktorami. Najstarszy syn Antoni również wystąpił w kilku filmach

Barbara Gruszka-Zych: Lubi Pan wychodzić na plan?
Paweł Królikowski: – Nieraz ostatnią rzeczą, którą lubię, jest granie. To ciężka praca – wymaga wysiłku i stałej koncentracji. Gramy zespołowo i czasem wszyscy wiedzą, o co chodzi, ale brakuje tego czegoś, co tworzy potrzebną atmosferę. Każdy dzień bywa inny. Nie znoszę, jak w tej materii ktoś opowiada o swoim zawodowstwie. Przeważnie ci, którzy to mówią, to zawodnicy, a nie zawodowcy. Niekiedy zamiast grać, wolę zrobić… półkę. Ostatnio brakowało mi jednej półeczki w takiej nadstawce nad biurkiem. Myślałem o tym kilka dni. Miałem już pomysł na przycięcie szkła, a w końcu przypomniałem sobie, że mam drewniane pudełko na wino i zasuwka w nim jak ulał pasuje na tę półkę. To dopiero prawdziwa twórczość.

Ale Kusego z serialu „Ranczo” lubią widzowie, i Pan chyba też?
– To jest jedna z moich najulubieńszych ról. Bardzo lubię tubylców z Wilkowyj, czyli Jeruzalu, i sam się tam dobrze czuję jako tubylec. Ale Kusy nie istnieje sam. Wokół niego jest cały świat, który tworzą Robert Brutter i Jerzy Niemczuk – autorzy scenariusza, Wojtek Adamczyk – reżyser, a przede wszystkim Ilona Ostrowska oraz inni koledzy aktorzy. „Ranczo” to najatrakcyjniejsza wyspa z archipelagu innych seriali. W pracy wymagam więcej od innych niż od siebie (śmiech). Staram się dużo dawać i jest mi przykro, jeśli ktoś nie umie tego docenić. Nie mam przyjaciół, kumpli, tylko rodzinę. Z żoną Małgośką mamy kilka osób, z którymi jesteśmy zżyci, dzielimy się troskami, a nawet pomagamy sobie finansowo. Ale nie lubię nadużywać słowa „przyjaciel”.

Urodził się Pan 1 kwietnia, tak jak Pana ciocia Stefa.
– To moja ulubiona ciocia – siostra babci z Jasionowa, położonego w Podkarpackiem, między Brzozowem a Krosnem. Jest już po osiemdziesiątce, nie miała łatwego życia, ciężko pracowała, miała gospodarstwo, dużo dzieci, a zawsze była uśmiechnięta. To mama mojego ukochanego wuja Stasia, który jako 18-latek zginął przygnieciony ciągnikiem. Mnie, wtedy 6-latka, traktował jak młodszego brata. W prezencie wystrugał mi karabin, miecz i sztylet z lipowego drewna. To dopiero była frajda! Dziś z perspektywy tego, co wiem o chowaniu dzieci, zaryzykowałbym stwierdzenie, że babcia i wujek kochali mnie.

Podobno był Pan mocno rozwydrzonym dzieckiem.
– Rzeczywiście, potrafiłem chodzić po suficie, ale za to gadałem bardzo dużo i wyraźnie. I wszystko, co czytała mi mama Jadwiga, umiałem na pamięć: „Rogaliki króla Jana”, „Małpkę Fiki Miki”, „Koziołka Matołka”, „Awanturę o Basię” Mama była nauczycielką, na początku uczyła WF-u, a potem biologii w mojej rodzinnej Zduńskiej Woli. Przez 6 lat, kiedy byłem jedynakiem, czytała mi książeczki. Potem urodzili się brat i siostra.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych

od ponad 30 lat dziennikarka „Gościa Niedzielnego”, poetka. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Ostatnio „Nie chciałam ci tego mówić” (2019). Jej zbiorek „Szara jak wróbel” (2012), wybitny krytyk Tomasz Burek umieścił wśród dziesięciu najważniejszych książek, które ukazały się w Polsce po 1989. Opublikowała też zbiory reportaży „Mało obstawiony święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle”, „Zapisz jako…”, oraz książki wspomnieniowe: „Mój poeta” o Czesławie Miłoszu, „Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara” a także wywiad-rzekę „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem”. Laureatka wielu prestiżowych nagród za wywiady i reportaże, m.innymi nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w dziedzinie kultury im. M. Łukasiewicza (2012) za rozmowę z Wojciechem Kilarem.

Kontakt:
barbara.gruszka@gosc.pl
Więcej artykułów Barbary Gruszki-Zych