To se ne vrati

Po 13 latach wojny Krzyżacy podpisali w Toruniu pokój. Po 13 latach szaleństwa pod sceną skapitulował w Toruniu Song of Songs.

To ostatnia niedzielaaaaa, dzisiaj się rozstaniemy, dzisiaj się rozejdzieeemy na wieczny czas – mógł zaśpiewać tłum stłoczony o 3 w nocy w fosie krzyżackiego zamku. Ale śpiewał inne piosenki. Wielbił Boga wraz ze znakomitym chórem TGD, świętował 25-lecie Armii i tańczył w pulsujących rytmach Izraela i Maleo Reggae Rockers. To była ostatnia odsłona kultowego (dosłownie) festiwalu. Szkoda. Była to impreza położona, jak powiedziałby wypływający stąd w „Rejs” Jan Himilsbach w „pięknych okolicznościach przyrody”. Dzięki znakomitemu umiejscowieniu sceny i brakowi biletów impreza była przez 13 lat znakomitym miejscem do ewangelizacji.

Na wieczorne koncerty ściągało sporo „młodzieżówki”. Kibice Elany czy Apatora między jednym a drugim łykiem piwa słuchali zdumieni Ewangelii, wyrapowanej z prędkością karabinu maszynowego przez Full Power Spirit czy Grzegorza Bociańskiego, wołającego ze sceny: „Gdyby nie różaniec, już dawno zwariowałbym”. Wielokrotnie mieszkańcy Torunia, którzy wybrali się na spacer nad Wisłę, przecierali uszy ze zdumienia. Song miał znakomite medialne zaplecze. Większość koncertów transmitowała telewizja. Telewidzowie mogli zobaczyć przed laty m.in. Jolantę Kwaśniewską, która z pewną nieśmiałością śpiewała wraz z Magdą Anioł: „Puk, puk oto ja, zagubiona owca twa”. To se ne vrati.

Chorwacki gejzer
A jak było tym razem? Na rozpoczęcie zabujana, pastelowa Lidka Pospieszalska. La Pallotina, Stróże Poranka, potem dynamiczne 40/30/70. Lider metalowej Pneumy wołał przed laty ze sceny: „Moi koledzy po fachu zazwyczaj mówią: rozpętajcie pod sceną piekło. Ja raczej powiem: rozpętajcie tutaj niebo”. W tym roku prawdziwe niebo pod sceną rozpętały dwie kapele z rozpalonej słońcem Chorwacji. Ostra Effatha połączyła swój koncert ze wstrząsającymi wizualizacjami. Metalowym riffom towarzyszyły słowa: „Ojcze Przedwieczny ofiaruję ci ciało i krew”... Występujące tuż po nich Božje Ovčice (Boże Baranki) zachwyciły energią, porównywalną do wyczynów Eddiego Veddera z Pearl Jam, gdy nie był jeszcze podtatutsiałym rockowym weteranem. Lider kapeli szalał na scenie i wspinał się na wysokie sceniczne konstrukcje. O dziwo, sędziwe rdzawe mury krzyżackiego zamku, w którym odbywa się festiwal, nie popękały. Dobry budulec to podstawa.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz